piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 15

Szybko pobiegliśmy do sali nr. 32, która znajdowała się na pierwszym piętrze. Łzy zasłaniały mi pole widzenia. Karol miał trupioblady kolor twarzy. Aleks i Klaudia trzymając Małą patrzyli z niepokojem w stronę drzwi.
Czas, w jakim docieraliśmy do sali wydawał mi się wiecznością. W końcu jednak dotarliśmy. Mama leżała podłączona do mnóstwa dziwnych kabelków.
- I jak? Co się dzieje? - zapytałam.
- Pani Kłos miała poważną arytmię serca, o której nie wiedziała, a może zignorowała. Miała sporo problemów w swoim życiu i to objawiło się zawałem. Przeszła kilkugodzinną operację. Uszkodzenia aorty - wyjaśnił.
- Jak to kilkugodzinną? - zwróciłam się do taty - I powiedziałeś nam dopiero teraz?
- Nie chciałem was denerwować. Ty jesteś w ciąży, masz studia, a Karol jeździ na mecze i też się uczy.
- Kurczę, tato, nie możemy się dowiedzieć o... - krzyknęłam, jednak Karol mi przerwał.
- Uspokój się Oliwka. I nie tak wybuchowo - objął mnie. No jak można niby spokojniej, co? Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, czy ja powinnam być psychologiem, i myślę, czy mi się taki psycholog by nie przydał. Ale specjalizacja sportowa, natura wygranej i przegranej, czyli nie powinnam mieć "pacjentów" z problemami natury bardzo osobistej.
- A czym była spowodowana ta arytmia? - zapytał już ciszej mój brat.
- Czy pańska matka uprawiała w młodości sport? - zapytał lekarz.
Karol kiwnął twierdząco głową.
- Możliwe, że miała jakąś małą wadę już w dzieciństwie, a przez sport się pogłębiała. No a teraz przez nerwy jest jeszcze gorzej - no tak, znaliśmy już przyczynę.
- To przeze mnie - szepnął Karol sam do siebie, jednak ja to usłyszałam.
- To nie jest przez ciebie. To po prostu się stało. Mama się przejmowała wszystkim. A dzieckiem się każdy przejął - powiedziałam cicho i przytuliłam go.
- Przepraszam, wybudziła się - lekarz pośpiesznie wszedł do mamy. Mama dziwnie szybko się wybudziła, ale to dobrze. Ciche uśmiechy pojawiły się na naszych twarzach. Wciąż bowiem nie było wiadomo, czy mama w pełni wyzdrowieje.
Po chwili lekarz wyszedł z sali.
- Mówi, że chciałaby się z wami zobaczyć. Zapraszam - wskazał ręką na wejście do sali.
Mama leżała słaba na łóżku. Mimo braku siły uśmiechnęła się lekko.
- Dzieci, chcę wam coś wyjaśnić - zaczęła - Ja wiedziałam o tej arytmii, ale ją zignorowałam. Myślałam, że nie jest tak poważna - wyznała mama.
- Ale żadnej arytmii nie można ignorować, bez względu na to, czy jest poważna czy nie. Powinnaś się leczyć - odrzekłam.
- Teraz zrozumiałam, że nie jestem człowiekiem ze stali i że zdrowie trzeba chronić - powiedziała mądrze mama. Do tej pory w ogóle nie dbała o zdrowie. Ważniejsze były dla niej problemy.
- Mamo, obiecaj nam, że będziesz leczyć serce - powiedział Karol.
- Obiecuję - rzekła cicho mama.
- Musimy pani wykonać badania - powiedział lekarz. My niestety musieliśmy wyjść. Pożegnaliśmy się z mamą.

Luty:
Zaczęły się ostatnie, gorączkowe przygotowania do ślubu. Ostatnie miesiące sprawiły, że nie mieliśmy do tego głowy. Dopiero co kupiliśmy suknię, a Aleks nie miał jeszcze smokingu. Na szczęście dwie najważniejsze części, czyli kościół i salę weselną mieliśmy załatwione. Rodzice się martwili, czy oby na pewno ze wszystkim zdążymy, jednak wierzyłam, że nam się uda. Szósty miesiąc ciąży mijał bardzo spokojnie. Wszyscy się starali, bym miała jak najmniej stresu. Wiedzieli, że sam ślub jest źródłem wielu radości, ale i zmartwień.
Mama była rehabilitowana. Przez zawał, który przeszła w styczniu nie była tak sprawna jak wcześniej. Frustrowało ją to, ale widziałam, ile ma w sobie motywacji. Powiedziała, że marzy o tym, by zaszaleć na naszych ślubach, moim i Karola i że to właśnie to sprawia, że nie zrezygnowała.
Klaudia z Karolem również chcieli ustalić datę ślubu. Im się nie śpieszyło. Uznali, że mają czas. Poczuli jednak potrzebę trwałego połączenia ich związku.
Moje rozmyślania przerwał Karol, który wpadł do mieszkania jak proca.
- 15 czerwca 2013 roku weźmiemy ślub - krzyknął już na starcie. Za nim weszła równie szczęśliwa Klaudia.
- Ciszej trochę, bo Patkę obudzicie. A tak w ogóle, to się cholernie cieszę - przytuliłam ich do siebie.
- I jeszcze coś - szepnęła Klaudia. Chyba wiem, o co chodzi.
- No mów - ponaglałam ją z uśmiechem.
- Jestem w ciąży - ogłosiła Klaudia. Bingo.
- Patka będzie mieć rodzeństwo - dodał zachwycony Karol.
- To wiem, bo nie ciotką - zaczęłam się śmiać. Ciąża na mnie dziwnie działała - Gratuluję wam, chyba lepszej wiadomości wymarzyć sobie nie można wymarzyć - objęłam ich.
- No nie można - zgodnie przyznali.
_______________________________________________________________________
Rozdział i epilog, już tak niedużo zostało. A mi przerwa świąteczna po części schrzaniona przepisywaniem zeszytu. A miałam nadzieję, że będę mieć święty spokój. :D

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych!

Dziś troszkę inny post!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam, moim czytelnikom życzyć, zdrowych, wesołych i siatkarskich Świąt Bożego Narodzenia. Smacznych potraw, no i żeby poszło nie w biodra, ale w piersi. ;DD

Dziękuję Wam za to, że jesteście dalej ze mną, czytacie moje opowiadania. Jest mi niezmiernie miło. :)
Rozdział będzie po świętach. ;p

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 14

Trzy tygodnie później Mała już była z nami w domu. Nie obywało się bez wizyt pielęgniarki ze względu na to, że Patka urodziła się jako wcześniak. Karol z Klaudią opiekowali się nią najlepiej jak umieli. Szło im naprawdę dobrze, mimo, że oboje bywali bardzo zmęczeni. Ja z Aleksem starałam się im pomóc w miarę możliwości. Kiedy Klaudia szła na wykłady, a Karol na trening, ja opiekowałam się Małą. To było dla mnie samej przygotowanie do macierzyństwa. Tuż po porodzie pochowaliśmy chłopczyka. Karol nie chciał na to patrzeć. Stracił kogoś, kogo kochał już od małego w brzuchu mamy. Patrycja została pochowana trzy dni później. Podczas pogrzebu obiecaliśmy jej rodzicom, mieszkającym za granicą, że podczas ich przyjazdu będą mogli się widzieć z wnuczką.
Aleks szalał z powodu dziecka. Ze swoich oszczędności kupił duże mieszkanie, do którego mieliśmy się niedługo przeprowadzić. Powiedział też, że jego syn zostanie siatkarzem, jak on sam. Widać u niego było nakręcenie i podekscytowanie. Ponadto ustaliliśmy datę ślubu. Zastanawiałam się, czy nie zbyt szybko, bo w czerwcu. A był styczeń.
- Cześć Lisie - zawołał Aleks, który właśnie wrócił z treningu - Patka jest u nas? - pytanie retoryczne. Od razu podbiegł do nas. Ja trzymałam Małą na rękach.
- Wygląda na to, że ona się woli ze mną bawić. Chciałam ją położyć spać, ale ona zamiast grzecznie usnąć, cały czas marudzi. A ma zaspane oczka, ślepa nie jestem, prawda - wyszczerzyłam się. Chyba instynkt macierzyński w ostatnim czasie mi się wyostrzył.
- Daj mi ją, wujcio Aleks ją ulula - uśmiechnął się. Rzeczywiście, Patrycja usnęła w okamgnieniu.
- Zaskoczyłeś mnie. Myślę, że będziesz etatowym usypiaczem naszego synka - uśmiechnęłam się.
- Zgadzam się - odpowiedział i cmoknął mnie w czoło.
Nagle poczułam przeszywający ból brzucha.
- Co się dzieje? - zapytał Aleks.
- Kopie, auć - grymas bólu był widoczny na mojej twarzy. Jeśli chcesz namiastkę tego co ja czuję, to wystarczy, że położysz rękę na moim brzuchu - pociągnęłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu.
Mały mocno kopał i nie zanosiło się na to, by przestał. W końcu jednak nadeszła ta chwila.
- Coś czuję, że mały to piłkarzem zostanie, a nie siatkarzem - zaśmiałam się.
- A może on tak rączkami? - zamyślił się teatralnie mój narzeczony.
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Niestety, mała się obudziła i trzeba było ją od nowa usypiać.

Karol z Klaudią szli, trzymając się za ręce. Idąc przez bełchatowski park, wspominając to co było i myśląc o tym, co będzie. Karol trzymał w ręce pudełeczko z pierścionkiem. Włożył je do kieszeni. Zupełnie nie wiedział, jak się zachować. Tłumaczyłam mu, że powinien się odważyć. Zbierał się z tym od miesiąca. Wziął głęboki oddech.
- Choć tam - wskazał i pobiegli w tamtą stronę, trzymając się za ręce.
Karol zaczął swoją przemowę.
- Wiesz, zbierałem się z tym długo. Ale splot nieoczekiwanych wydarzeń sprawił, że jest teraz. Zmarł nasz synek, zmarła Patrycja, wszystko zaczęło się zmieniać. Miały być kolacja, kwiaty, jest zwykły, szary, bełchatowski park. Nasza ulubiona ławka. Nie jest to tak, jak sobie wymarzyłem. Ale ważni w tej chwili jesteśmy my. A więc Klaudio - uklęknął - czy zostaniesz moją żoną?
Oczy Klaudii zrobiły się wielkości pięciozłotówek.
- Ja... tak, oczywiście, że tak - wzruszyła się i wtuliła się w jego tors - Kocham cię - kontynuowała.
- Ja Ciebie też - szepnął i cmoknął ją w głowę.
- Kolację jeszcze sobie odbijemy - stwierdziła Klaudia - Wracamy, zimno trochę? - potem zapytała.
- Rzeczywiście zimno, dziwię się, że nie poczułem. A wiem, Twoje serducho mnie grzało - uśmiechnął się najserdeczniej jak tylko potrafił - Ciekawe jak Aleks z Oli sobie radzą? - zamyślił się.
- Na pewno dobrze - na twarzy Klaudii pojawił się uśmiech.
Wzięli się za ręce i pognali do domu.

Ja i Aleks usnęliśmy na kanapie przed telewizorze. Usłyszałam jakieś przekręcanie zamka. Domyśliłam się, że to Karol z Klaudią, więc automatycznie wstałam. Wrócili uśmiechnięci. Miałam przeczucie, że stało się coś wyjątkowego. I się stało. Klaudia pokazała mi pierścionek, a ja poklepałam mojego brata po plecach.
Po naszych głośnych rozmowach obudzili się Aleks i Patrysia. Nagle zadzwonił mój telefon. To był tata.
- Cześć Oliwko, źle jest - powiedział na wydechu tata.
- Ale co się stało? - zapytałam i przy okazji przełączyłam na funkcję głośnomówiącą.
- Mama miała zawał. Rozległy - odpowiedział tata.
Podał nam szybko adres szpitala, a my, nie patrząc na godzinę, pojechaliśmy do szpitala. Kiedy wyjechaliśmy, tata ponownie zadzwonił.
- Mama jest operowana, lekarze mówią, że może nie powrócić do zdrowia.
_________________________________________________________________________
Krótko, wiem, ale ostatni tydzień jest dosyć pracowity, poza tym późno wracam do domu, kip kolm ęd drałuj 4 km do domu. ;D
Będzie dłuższy, spokojnie ^^

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 13

Karol i Klaudia przyjechali do szpitala. Byli bardzo zdenerwowani. Karol robił się cały blady, podczas gdy Klaudia trzęsła się ze strachu. Wyszedł do nich lekarz prowadzący ciążę Patrycji.
- Poród się zaczął - oznajmił lekarz.
- Ale jaki poród. W szóstym miesiącu?! - krzyknął Karol.
- Panie Kłos, rozumiem pańskie zdenerwowanie, ale zrobimy wszystko, by dzieci przeżyły. Proszę się uspokoić, więcej informacji udzielimy za jakiś czas - powiedział lekarz i odszedł.
- Nie rozumiem, czemu on może być taki spokojny - burknęła Klaudia.
- Ja też, dzwonię do Oliwii - odrzekł Karol. O mało z nerwów nie upuścił telefonu.
Ja w tym czasie byłam z Alkiem w parku. Usłyszałam dzwonek telefonu.
- Hej, co się stało? - zapytałam.
- Oli, Patrycja jest w szpitalu, rodzi - powiedział, a właściwie wydukał mój brat.
- Jak to rodzi, zostały jeszcze trzy miesiące. Nic nie mów, zaraz będę - powiedziałam zdenerwowana.
Aleks odruchowo złapał mnie za rękę, widząc, że jestem ogarnięta niepokojem. Niepokój - za mało powiedziane. Strachem.
- Jedziemy do szpitala, Patrycja rodzi o trzy miesiące za wcześnie, nie wiadomo, czy dzieciaki przeżyją - powiedziałam ciężko oddychając.
- Chodź, nie ma co czekać, jedziemy - rzekł Aleks i szybko poszliśmy do samochodu.
Po piętnastu minutach byliśmy na porodówce.

Widząc tak zaniepokojonego Karola, zaczęłam się jeszcze bardziej martwić. Klaudia zresztą też wyglądała nie za ciekawie. Po cichu płakała - miała podpuchnięte oczy.
- Karol, do cholery, co dokładnie jest? - zapytałam.
- Mogą nie przeżyć, rozumiesz? - szepnął zdyszany z nerwów.
Przytuliłam ich. Miałam ochotę wkroczyć na porodówkę i coś zrobić, byleby uratować moich bratanków. Każdy niecierpliwie chodził po korytarzu oddziału porodowego. W końcu wyszedł lekarz.
- Proszę państwa - zwrócił się do nas - dziewczynka jest silna i się trzyma, natomiast chłopiec... nie wiadomo, czy urodzi się żywy. Z panią Patrycją też jest niedobrze, tętno spada. Za chwilę powinien się skończyć poród, poinformuję o stanie dzieci i pani Patrycji - powiedział ginekolog i szybko pobiegł do sali.
Ta informacja zupełnie dobiła Karola. Z oczu leciały mu pojedyncze łzy. Wtedy żałowałam, że nie miałam przy sobie leków uspokajających, widząc jak Karolowi i Klaudii by się przydały. Nie próbowałam ich nawet uspokajać. Wiedziałam, że i tak to nic nie da. Przyniosłam im tylko po herbacie. I ja to przeżywałam. W końcu i ja źle się poczułam i skutek był taki, że zabrano mnie na badania. Na szczęście po kilkunastu minutach powiedziano mi, że to ze zdenerwowania i odesłali mnie na korytarz z przykazaniem, bym się nie denerwowała. Ale jak?
W końcu ginekolog przekazał ważną wiadomość.
- Dziewczynka urodziła się, jest obecnie w inkubatorze. Natomiast chłopiec... Nie żyje, nie udało się nam go uratować. Bardzo mi przykro. Zechce pan zobaczyć córkę? A i pani Patrycja nalega, by pan przyszedł.
- Dobrze. Niech już pójdzie - powiedział Karol. Lekarz zgodnie z wolą mojego brata poszedł. A potem zaczął się płacz. Po raz pierwszy od dziecka widziałam, jak Karol płacze. Jego oczy, tak jak i Klaudii, były czerwone od płaczu. Aleksowi zaczęły lecieć pojedyncze łzy, natomiast ja już zaczęłam ryczeć jak bóbr.
- Idziesz do Patrycji? - zapytałam, przytulając mojego brata.
Karol kiwnął głową i poszliśmy do sali, w której leżała Patrycja.
- Cieszę się, że jesteście - powiedziała słabym głosem Patrycja.
- O czym chciałaś z nami rozmawiać? - zapytałam.
- Mnie za chwilę nie będzie na tym świecie. Tak jak naszego synka, Karol. Na początku chciałam Was wszystkich przeprosić. Za wszystkie krzywdy. Wiem, że byłam potworną jędzą. Jeszcze taka prośba do Ciebie, Karol. Proszę Ciebie i Klaudię, wychowajcie małą na porządnego człowieka. Wiem, że na was mogę w tej kwestii liczyć. Nic innego się dla mnie nie liczy, niech mała będzie szczęśliwa. Będę tam o was pamiętać - powiedziała i zamknęła oczy. Tętna już nie było. Zostaliśmy wyproszeni z sali.
- To dla mnie za wiele - zdążyłam powiedzieć i zemdlałam.

Tymczasem Karol z Klaudią poszli odwiedzić córkę. W inkubatorach było pełno płaczących dzieci, niektóre zapewne tęskniące za rodzicami. Zauważyliśmy tabliczkę z danymi Karola i Patrycji, która tylko widziała swoją córkę przez pięć minut i zmarła. Usiedli obok inkubatora.
- Śliczna - uśmiechnął się Karol przez łzy. Włożył rękę w kierunku dziewczynki, ta zaś zacisnęła piąstkę na palcu swojego taty. Była podłączona mnóstwem kabelków do aparatury.
- Widać że Twoja - Klaudia przytuliła się do niego.
- Nasza - kiwnął głową.
Lekarz podszedł do nich.
- Bardzo państwu współczuję z powodu śmieci synka, ale chciałbym wiedzieć, czy wybrali państwo imię dla córki? - zapytał.
- Tak. Patrycja - przejęła inicjatywę Klaudia. Karol spojrzał na nią lekko zdziwiony.
- Dobrze, mam zapisać Patrycja Kłos - upewnił się lekarz.
Oboje kiwnęli głową.
- Klaudia, zdecydowałaś się na to imię? - zapytał Karol i pocałował ją w czoło.
- Tak, niby była moją rywalką, ale oddała swoje życie w imię życia naszej córeczki. Poza tym to ona jest jej biologiczną matką i trzeba upamiętnić jej istnienie. Doszłam do wniosku, że najlepiej imieniem - powiedziała z łzami w oczach Klaudia.
- Wiesz, mocno was obie kocham. Ciebie i naszą córkę - ponownie ją przytulił.
- Ja was też kocham. Bardzo bardzo - powiedziała - Patrycjo Kłos, witamy na świecie - powiedzieli oboje płaczliwym szeptem.
__________________________________________________________________________
Rozpisałam się o_O. Ale już miałam rozdział wyreżyserowany w głowie, także pisaaaałam i pisaaaałam. Powoli zbliżamy się do końca, a ja zyskałam pomysł na kolejne, trzecue opowiadanie.
Zapraszam jeszcze na http://to-co-dobre-jest.blogspot.com
PS: Święta niedługo, czujecie to? ;D

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 12

Przegraliśmy półfinał, będzie mecz o trzecie miejsce. Dla mnie natomiast zaczynał się 3 miesiąc. Zaczęłam już wyglądać jak mini wersja kangurzycy, aż bałam się pomyśleć, co będzie dalej. Na domiar złego Aleks zmusił mnie, bym założyła jego klubową koszulkę na mecz. Mogiła...
- Zobacz, jak ja będę w tym wyglądać, pomyśl trochę. Strasznie grubo. Nie mogę założyć szalika Skry? - zapytałam z kwaśną miną.
- Nie możesz. I nie przesadzaj, wręcz rozkwitasz - uśmiechnął się.
- Nie słódź, nie słódź, bo wiesz, że to nie prawda - wytknęłam język.
- Też Cię kocham - cmoknął mnie w usta - No już, ubierz ją.
- No dooobra - w końcu się zgodziłam.

Mecz był naprawdę na wysokim poziomie, ale na szczęście wygraliśmy. Uśmiech z mojej twarzy nie schodził, widząc ich szczęście. To też po części był mój sukces - dzięki naszej pracy zajęcia adaptacyjne wypaliły.
- Gratuluję! - przytuliłam do siebie mojego brata.
- Dzięki - uśmiechnął się.
- Też miałeś w tym spory udział, nie przejmuj się - poklepałam go po plecach.
- Kocham cię, siostra - powiedział - Widzę, że maluch rośnie jak na drożdżach - wyszczerzył się.
- No nie, jeszcze ty, że gruba jestem. Zabiję Alka, jak Boga kocham - zaśmiałam się.
- I tak jesteś piękna - pstryknął mnie w nos.
- Atanasijević, podejdź no tu - zawołałam go.
- Co takiego? - uśmiechnął się diabelsko.
- Przez to, że założyłam tę koszulkę, mój brat dostrzega, jaka jestem gruba - prychnęłam śmiechem.
- No ale z ciążą ci do twarzy, kochanie - wymruczał do ucha.
- Ale i tak następną razem zakładam szalik i luźną tunikę, bo później już będę bardzo grubą kangurzycą - uśmiechnęłam się.
Zawołano ich na podium. Serce chciało mi wyjść z piersi z radości. Gdy otrzymali medale, podbiegłam do nich. Widziałam, że są bardzo szczęśliwi, choć wszyscy liczyli na wygraną. A impreza w hotelu trwała do rana.

Lot do Warszawy obył się w przyjemnej atmosferze, przejazd autokarem do Bełchatowa również. Wtedy przypomniałam sobie, że jestem umówiona na USG i możliwe, że da się ustalić płeć dziecka. Aleks oczywiście powiedział, że koniecznie musi iść ze mną.
Zanim weszliśmy do gabinetu, sporo czasu minęło. Ja, nie wiedząc czemu, strasznie się bałam. Nie wiedziałam co będzie. Z duszą na ramieniu, łapiąc Aleksa za rękę weszłam do gabinetu. Położyłam się na kozetkę. Lekarz posmarował mój brzuch zimną mazią i przystąpił do wykonywania badania. Po chwili zobaczyłam lekki uśmiech na twarzy lekarza.
- Chłopczyk. Krzepki i zdrowy chłopiec - oznajmił.
W oczach Aleksa pojawiły się łzy.
- I czego płaczesz? - zapytałam z uśmiechem. Po chwili jednak dołączyłam do niego.
- Kocham cię Oliwko, tak bardzo cię kocham. Dziękuję ci za to, że podarujesz mi taki skarb - mówił przez łzy Aleks.
- Ja też cię kocham. Ale on będzie także dzięki tobie - odrzekłam i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Wyszliśmy od doktora, podziękowaliśmy i poszliśmy na długi spacer.

Tymczasem Karol siedział w domu. Kiedy zadzwoniłam do niego informując, że będzie miał siostrzeńca. Powiedział, że wychowa go na swojego następcę. Ale nie tylko dlatego był tak szczęśliwy. Za chwilę miała przyjść do niego Klaudia. Zaprosił ją na kolację. Chciał jej powiedzieć, co do niej czuje. Usłyszał dzwonek do drzwi.
- Hej - powitał ją - Wejdź.
- Witaj - uśmiechnęła się.
Usiedli przy stole, gdzie Karol przygotował kolację. Tak, mój brat umie gotować. Jedli i patrzyli sobie w oczy. Jego zielone oczy zbiegały się z jej błękitem we wzroku.
- Smakowało Ci? - zapytał.
- Przepyszne - powiedziała.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Wiesz, zawsze byłaś dla mnie wyjątkowa. I jesteś. Kiedy wyjechałaś, byłem przybity. Te cholerne Kielce nas rozdzieliły. Byłem z Patrycją, jednak nigdy o tobie nie zapomniałem. I chciałbym ci powiedzieć te dwa, a właściwie trzy słowa. Kocham Cię, Klaudia. Nie chcę by cokolwiek nas już rozdzieliło - wyznał. Dał jej prezent - przepiękny naszyjnik.
- Ja... ja też cię kocham - powiedziała nieśmiało i spuściła głowę. On uniósł jej podbródek do góry i spojrzał po raz kolejny w jej oczy, które tak uwielbiał. Ona, jakby nabierając odwagi, zaczęła go namiętnie całować.
- Tęskniłam za twoimi ustami. Pamiętasz? - puściła znacząco oczko.
- Jak bym mógł nie pamiętać. To z tobą przeżyłem swój pierwszy pocałunek, do tego zupełnie przypadkowo. Ale cieszę się z tego przypadku - przytulił ją do siebie.
Nagle zadzwonił  telefon. Był to lekarz prowadzący ciążę Patrycji.
- Słucham - powiedział.
- Panie Kłos, powiem od razu, z jednym z bliźniaków jest niedobrze. Wystąpiły komplikacje. Jak pan może, niech pan szybko przyjedzie. Wszystko panu wyjaśnię - odrzekł.
Karol pożegnał się i opadł blady na kanapę.
- Co się stało? - zapytała Klaudia.
- Z jednym z bliźniaków jest kiepsko, wystąpiły komplikacje. Proszę Cię, pojedziesz ze mną? Potrzebuję cię    - powiedział spanikowany z drżącymi ustami.
- Oczywiście, że pojadę. Nie panikuj, wszystko będzie dobrze - przytuliła go.
______________________________________________________________________________
Zeszły tydzień psychicznie odczułam, drugi z konkursem i dużym sprawdzianem w tle. Ale dobra, pocieszam się, że Mikołajki, urodziny mojej siostry i święta - to wszystko w grudniu.
Przepraszam, że skomplikowałam sytuację Karolowi. A miało być tak pięknie... Ale trochę tych zwrotów akcji jeszcze będzie.

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 11

Siedzieliśmy w samolocie. Aleks cały czas głaskał mój brzuch. Było to miłe, ale po jakimś czasie było to nużące.
- Ręka Ci się nie zmęczyła? Nasza dzidzia śpi - uśmiechnęłam się.
- A ja sądzę, że nie - szepnął mi delikatnie do ucha. Po moich plecach przeszły dreszcze. Uwielbiałam takie momenty pełne romantyzmu. Dochodziła godzina 16.00 - godzina, o której się urodziłam. Nagle w stronę naszych miejsc w samolocie stewardessy przyniosły bukiety moich ulubionych róż. Aleks zaczął odpinać pasy.
- Aleks, co ty... - nie dokończyłam.
- Cii, maleńka - położył palec na usta - Nasz związek przeżył wiele. Jesteśmy ze sobą już rok. Będziemy mieć owoc naszej miłości, który nosisz pod swoim sercem. To nic, że jeszcze niedawno byliśmy skłóceni i dopiero się pogodziliśmy. Kochamy się i to jest najważniejsze. Chcę spędzić z tobą resztę życia - zaczęłam się domyślać, o co chodzi i nie dowierzałam - Oliwio Kłos, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał, zapytał!!!
- Oczywiście, że zostanę Twoją żoną - rozpłakałam się ze szczęścia. Nałożył na mój palec prześliczny pierścionek z diamentem.
- Kocham Cię mocno - powiedział, przytulając mnie.
- Ja Ciebie też - szepnęłam.
Nagle z oddali usłyszałam donośny głos.
- Gratuluję Ci, siostra - powiedział to z uśmiechem mój brat. Widać, że do Aleksa ma jakąś małą urazę, ale mam wrażenie, że dociera do niego, że związek z Patką nie miał przyszłości.
Cały lot minął nam w atmosferze radości z naszych zaręczyn. W życiu nie spodziewałam się, że moje zaręczyny odbędą się w samolocie.

Hotel w Katarze był w środku niczym zamek. Jadalnia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ja w klubowych, rozciągniętych dresach, a wnętrza są tak piękne, że wypadałoby do nich wejść w sukni..
Za kilka godzin mieli grać mecz. Podczas gdy chłopaki mieli trening, ja siedziałam, wglądając się w ekran laptopa z papierami w ręku.
- Dosyć widowiskowe te zaręczyny. Bardziej widowiskowe są tylko te na stadionach i koncertach - powiedział trener Nawrocki ze śmiechem.
- Zaplanował wszystko za moimi plecami, miałam wspaniałą niespodziankę - odrzekłam, również się śmiejąc.
- Pomyśleć, że byliście skłóceni - powiedział z zamyśleniem pan Jacek.
- Może nie wracajmy do tego? - podsunęłam. Nie chciałam tego wspominać.
- Dobry pomysł. A uporasz się z tymi papierami? Mogę pomóc - powiedział.
- Niech się pan lepiej podopiecznymi zajmie, widać że się obijają - wybuchłam śmiechem.
Pan Jacek uśmiechnął się szeroko i natychmiast zarządził im mnóstwo ćwiczeń.

Wygrali już mecze, awansowali do półfinału. Karol zagrał kiepsko. Widać, że jest tym lekko przybity. Zobaczył, że na Skype jest Klaudia. Chciał się jej wyżalić. Mnie nie było - praca. Poza tym powiedział mi, że i tak po tych meczach za bardzo mnie żalami męczył, co było nieprawdą. Powiedziałam mu, że zawsze jestem gotowa mu pomóc. Teraz, pracując nad stertą papierzysk - protokołami z zajęć adaptacyjnych, nie dałam rady i miałam o to do samej siebie żal.
- Hej - powiedział z nikłym uśmiechem.
- Hej, co się stało. Nie wyglądasz najlepiej. Chodzi o te mecze, tak? - wyczuła sprawę. Jednak jej to zostało...
- No, w ogóle jestem dobity. Mecze zupełnie mi nie wyszły - powiedział smutno - Nie chodzi o pierwszy skład, tylko o to, że schrzaniłem punktowo na całej linii.
- Będzie lepiej, zobaczysz. Czasem tak bywa, że coś nie wychodzi. Ale jeszcze pokażesz, na co Cię stać - pocieszyła go tym trochę.
- Jeszcze czegoś ci nie powiedziałem... Bo wiesz, ja za kilka miesięcy zostanę ojcem... A matką jest dziewczyna, która mnie zdradziła - wyznał jej. Chyba naprawdę dopadła go strzała Amora, nie chciał tego ukrywać.
- Karol, ja wszystko wiem - oczy mojego brata zrobiły się wielkości pięciozłotówek - Rozmawiałam z Oli, opowiedziała mi, co się u was dzieje. Ciężko macie, chcę wam też pomóc - dokończyła.
- Ja... nie wiedziałem, że rozmawiałaś o tym z Natalią... Ale cieszę się, że to wiesz - odetchnął z ulgą.
- Cholernie za tobą tęsknię - powiedziała. Nie ujęła w tym mnie, tylko powiedziała to o nim. Chyba między nimi coś się kroi.
- Ja też, szkoda, że nie ma ciebie tu w Katarze - wyznał.
Rozmawiali tak ze sobą bardzo długo. Ledwie go wyciągnęłam na kolejny trening.
- Dzięki, że jej o tym powiedziałaś - powiedział z serdecznością w głosie i z niechęcią poszedł na trening.
________________________________________________________________________
Ten tydzień był z pewnym napięciem, ale już za mną. Ale jak sobie przypomnę o następnym to... ehh.
4 sprawdziany i parę kartkówek, czyli koniec semestru...
Ale dam radę, bo inaczej nie jestem Martyna!!! ^^

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 10

- Ej, Karol, wszystko w porządku? - zapytała Klaudia.
- Tak... tak, tak - Karol oprzytomniał - Po prostu cholernie się cieszę, że Cię widzę po tych siedmiu latach. Przytulił ją do siebie.
- Może wejdziesz? - przerwałam im te czułości. Mój brat spojrzał na mnie z miną mordercy.
Podczas gdy Klaudia wchodziła, ja szepnęłam z uśmiechem mojemu bratu:
- Jeszcze zdążysz ją poprzytulać.
Jego twarz złagodniała. 
- Co cię sprowadza? - zapytał,
- Studia w Łodzi. Moje wymarzone wzornictwo. Wiesz, jak bardzo lubię przerabiać ubrania. A czemu zamieszkałam w Bełchatowie? Przez Skrę, będę mieć bliżej na mecze. Wasz blok bardzo mi się spodobał, a kiedy się okazało, że piętro niżej mieszkacie wy, to tym bardziej się ucieszyłam - wyjaśniła.
- Jej, fajnie, że akurat tu mieszkasz. Tęskniłam za Tobą. Karol również - powiedziałam i puściłam delikatnie oczko w stronę mojego brata.
- Ja też się za wami stęskniłam. Te Kielce wszystko popsuły. Fajnie, że teraz będziemy na siebie wpadać codziennie - uśmiechnęła się - Dobra, ja  lecę, słyszałam, że wyjeżdżacie do Kataru, nie będę wam przeszkadzać. Dajcie mi tylko swojego Skype'a i numery telefonów, migusiem - powiedziała z uśmiechem.
Po wypełnieniu jej prośby pożegnaliśmy. Karol nie chciał jej wcale wypuszczać z rąk. Szybko wszedł, położył się i wtulił się w poduszkę.
- Ej, brachu, co jest? - zapytałam.
- Tęskniłem za nią, wiesz? Kiedy wyprowadziła się do Kielc, cierpiałem. Nie pokazywałem tego. Nie chciałem, by ktokolwiek o tym wiedział. Kochałem ją... I chyba kocham ją nadal. Jednocześnie nie mogę zapomnieć o Patrycji. Wiesz, jak bolała mnie ta zdrada... Ale jak zobaczyłem Klaudię po siedmiu latach, taką doroślejszą, piękną, z tymi kasztanowymi włosami i dziecięcym wzrokiem to poczułem, jak bardzo mi jej brakowało i jak bardzo chcę być przy niej - zwierzył mi się.
- Trzeba było mi powiedzieć, a nie dusić tego w sobie - poczochrałam jego włosy i przytuliłam go.
- Cieszę się, że ona jest tu znów blisko - rozchmurzył się.
- Ja też, brakowało mi jej. A nie powiedziałeś mi dokładnie, jak Patrycja zareagowała - przeszłam na inny temat.
- Bardzo dziwnie. Najpierw powiedziała, że ich nie odda, później że odda, a następnie powiedziała, że sama nie wiem. Ona chyba naprawdę jest rozchwiana emocjonalnie - odpowiedział.
Pokazał mi zdjęcia USG. Było już wyraźnie widać dwójkę dzieci. Oglądaliśmy zdjęcie, gdy nagle zadzwonił telefon Karola.
Okazała się to być Patrycja. Rozmawiali o dzieciach. Mina Karola się rozpromieniła. Rozmawiali tak około pięciu minut.
- Chłopiec i dziewczynka. Synek i córeczka - krzyknął radośnie.
- Czekaj, czekaj, ja coś mam na takie okazje - wyjęłam bombonierkę - Nie szampana, nie wino, bo pić przecież nie mogę. Twojemu bratankowi lub bratanicy by zaszkodziło - zaśmiałam się.
- Wolę dbać o zdrowie dziecka mojej siostry - odrzekł Karol i wybuchł chichotem
Naszym śmiechom nie było końca.

Następnego ranka kończyliśmy pakowanie w małym pośpiechu. Wczorajsze zaległości się udzieliły. Byliśmy w znakomitych humorach. Umówiliśmy się, że jak się będę źle czuć, natychmiast wracam do Polski. Nie brałam jednak tej ewentualności nawet pod uwagę.
Wychodziliśmy właśnie z walizkami, gdy zobaczyliśmy, jak Klaudia kłóci się z jakimś chłopakiem. Był bardzo brutalny. Ona natomiast była spanikowana. Karol, w obawie, że może mi się coś stać, kazał mi wracać do mieszkania, a sam podbiegł do miejsca zdarzenia. Odciągnął go od Klaudii. Ten prychnął i uciekł. Podbiegłam do nich, zobaczyć, czy nic im się nie stało. Klaudia płakała przytulona do Karola.
- Już cicho, Duśku, już wszystko w porządku, nie płacz - uspokajał ją.
- On... on chciał mnie pobić - łkała.
- Kto to był? - zapytał.
- Mój były... Rozstaliśmy się pół roku temu i nie może on tego zaakceptować - odpowiedziała.
- Nie możemy ciebie tu zostawić... On cię przecież pobije. Może poproszę którąś sąsiadkę, by doglądała sytuacji na tym piętrze - zaproponował.
- Nie, dam radę - powoli się uspokajała.
- Na pewno? Gdyby coś się działo, daj nam znać - powiedział Karol - Uważaj na siebie, dobrze?
- Okej. Wypuszczę plotkę, że mieszkam gdzie indziej, na czas waszego wyjazdu będę mieć spokój. A i dziękuję za ratunek - cmoknęła Karola w policzek.
- Nie ma za co. Nie chcę, by coś ci się stało - jego głos leciutko drżał.
- Dobrych zawodów - krzyknęła Klaudia.
- Nie dziękuję - uśmiechnął się mój brat.
Poszliśmy do samochodu. Droga na miejsce zbiórki była dosyć nużąca. Później do autokaru, na lotnisko i hen, ku nowej sportowej przygodzie wśród śmiechów drużyny i troski Alka o nasze dziecko.
_________________________________________________________________________
Zarąbiście mieć dwie trójki na półrocze w 1 gimnazjum. Troszkę jestem zawiedziona, ale z matmy nigdy orłem nie byłam, a biologię się poprawi. ;p
Zbliżamy się nieuchronnie do końca. Wydarzenia niewątpliwie będą się dziać szybciej i będą dosyć emocjonujące, także czekajcie. Pozdrowionka.
PS: Piąteczek, Piątunio. ;>

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 9

Po tym króciutkim wybuchu radości Karol i Cupko zgodnie orzekli, że wyjdą, bo mamy sobie coś do wyjaśnienia. No fakt, mamy.
Aleks usiadł obok mnie na łóżku i delikatnie mnie objął.
- Wiesz - zaczęłam - Prawda jest taka, że ja wcale nie chciałam tak po prostu tego kończyć. Tylko myśl o zdradzie sprawiała, że czułam się zraniona.
- Wiem, Oliwko, i bardzo, bardzo tego żałuję. Wcale nie chciałem cię ranić. Nigdy tego nie chciałem - szepnął - Bardzo cię przepraszam.
Potem pocałował mnie w policzek.
- Spróbujemy jeszcze raz? - zapytałam.
- Pragnąłem tego. Tak - szeroko się uśmiechnął. Wtuliłam się w niego.
Ni z gruszki, ni z pietruszki zapytał:
- Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
- Oczywiście, że pamiętam - zaczęłam się śmiać.
Po chwili przyszli Karol i Cupko. Zaczęliśmy wspólnie wspominać.

Po jednodniowej obserwacji wróciłam do domu. Badania na szczęście wykazały, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Szykowałam się na wyjazd do Kataru. Karol na początku odradzał mi tak daleki wyjazd ze względu na moje zdrowie, ale gdy powiedziałam, że ciąża to nie choroba i wiedział, że nic nie wskóra, dał w końcu spokój.
Byłam sama w domu. Karol poszedł do adwokata po radę dotyczącą walki o bliźniaki. Patrycja utrzymywała kontakt głównie ze mną. Z Karolem po ostatniej kłótni nie chciała rozmawiać. Powiedziała mi jednak, że jest nam winna informacji o dzieciach, ale nie odda ich Karolowi. Dziwiła mnie jej dwulicowość, ale cóż, na siłę człowieka nie zmienię.
Pakowałam ostatnie rzeczy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi. To był Paweł.
- A co ty tu robisz? Myślałam, że się pakujesz na Mistrzostwa. Wejdź - zaprosiłam go do środka - O czym chcesz rozmawiać?
- O nas - powiedział.
- Jak to "o nas"? - zdziwiłam się.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Miałem zamiar już dawno, ale brakowało mi odwagi - Zator i brak odwagi? - Kocham cię. Odkąd cię poznałem przez Karola - wyznał. Przecież on w tym czasie miał kilka dziewczyn - Wiem, że ty z Aleksem wróciliście do siebie, ale myślę, że między nami, przyjaciółmi, nie powinno być niedomówień - spuścił głowę.
- Ja też tak myślę - powiedziałam i przytuliłam go - Nie kocham cię, ale nie chcę tracić takiego wspaniałego przyjaciela ja Ty.
- Ja też nie chcę tracić tak wspaniałej przyjaciółki - zgodził się ze mną.
- Zobaczysz, jeszcze znajdziesz świetną dziewczynę, jeszcze lepszą ode mnie. No z Zuzą ci się ładnie rozmawiało - na mojej twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. Tak, miałam pomysł jak uleczyć ich złamane serca.
- Nie, to taka przyjaciółka po prostu - spuścił głowę.
- Za dobrze cię znam, wy pasujecie do siebie - wyszczerzyłam się.
- No ja lecę. Muszę jechać do galerii po parę rzeczy. Cześć - w końcu zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
- Pa - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Do domu przyszedł Karol.
- Spotkałem na klatce Pawła. Był u Ciebie? - zapytał.
- Głupie pytanie. Pewnie, że był - powiedziałem.
- I co chciał? - dopytywał się zawzięcie.
- Ehh... no miłość mi wyznał. Ale jak mu o Zuzce wspomniałam, to mu twarz się rozpromieniła. Widać, że ją lubi - powiedziałam.
- Wow, to ty też?! Zobacz, jaki list od Zuzi dostałem - podał jakąś kartkę. Zobaczyłam w niej to samo, co powiedział mi Paweł. Czyli ona też się odważyła.
Postanowiłam się podzielić z Karolem moim szatańskim planem.
- Wiesz, tak sobie myślałam... Oni z Zuzą to pasują do siebie... Może by ich ze sobą zeswatać - palnęłam.
Na początku Karol patrzył na mnie zszokowany. Później wydusił z siebie:
- Wiesz, to niegłupie - po chwili się uśmiechnął. Przybiliśmy sobie piątkę na znak wprowadzenia planu w życie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pewnie Paweł czegoś zapomniał - mruknęłam. Karol poszedł razem ze mną otworzyć. Pokazała się nam znajoma twarz. Byliśmy w szoku.
- Hej, pamiętacie mnie? To ja, Klaudia, wasza dawna sąsiadka z Warszawy - powiedziała z uśmiechem. Rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam. Natomiast Karol stał i patrzył na nią rozanielony.
_____________________________________________________________________________
No to macie kolejny rozdział. Półmetek już za nami. Oliwia i Aleks są znowu razem, ona ze swym bratem mają szatański plan i powrót ich dawnej przyjaciółki, do której Karol czuł coś więcej niż tylko przyjaźń. ;p Jak to się skończy? Czytajcie następne rozdziały. Pozdrawiam. ;33

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 8

Po jakimś czasie, nie mogąc odkleić się od Aleksa, dotarłam do domu. Nie obyło się bez reprymendy od mojego kochanego brata. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko od razu zaczęłam rozmawiać z Zuzką. Wyznała mi coś. Zakochała się. W moim bracie. A kiedy? Bardzo dawno temu...
Dziwiłam się, czemu mu do tej pory o tym nie powiedziała. Przecież znają się już kawał czasu. Ale mam wrażenie, że im się może nie udać. To dwa różne światy. Ponoć jednak przeciwieństwa się przyciągają. Zobaczymy.

Dwa tygodnie, które zostały do klubowych mistrzostw świata, minęły mi bardzo spokojnie. Rozpoczęłam studia na wymarzonym kierunku. Aleks - tak jak prosiłam - nie dzwonił. Czekał cierpliwie. Zarówno Paweł jak i Zuzka zachowywali się bardzo podejrzanie. Zuzkę jeszcze byłam w stanie rozumieć, zakochana, ale Paweł zachowywał się dosyć podejrzanie. Karol dalej się zastanawiał nad swoim życiem. Nie był pewien, co przyniesie przyszłość.
Do wyjazdu zostały 2 dni. Kończyłam pakowanie. Poszłam do łazienki po rzeczy kosmetyczne. Spojrzałam na nienapoczęte opakowanie tamponów... Dziwne, spóźniał się, nigdy tak nie było. Nagle poczułam ogromny ból brzucha. Opadłam na posadzkę. Usłyszał to Karol.
- Ej, Oliś, co ci jest? - zapytał z niepokojem.
- Ał, boli... brzuch - stękałam z bólu.
- Dzwonię po karetkę. Albo nie, sam cię zawiozę, będzie szybciej - oznajmił. Nie wątpiłam w to. Zdążyłam się przekonać. Kiedy ma coś ważnego do załatwienia, jedzie jak wariat.
Pomógł mi założyć kurtkę i buty. Zaniósł mnie do samochodu. Już sam sposób odpalania samochodu przez niego wskazał mi, że będzie jechać jak pirat drogowy. Nie pomyliłam się.
Co chwila spoglądał do tyłu. Ja wiłam się z bólu.
- Już, spokojnie, jesteśmy w szpitalu - powiedział i wziął mnie na ręce.
Wbiegł z prędkością światła na izbę przyjęć. Zostaliśmy skierowani do lekarza ogólnego.
- Zobaczymy, gdzie panią boli - rzekł spokojnie. Dotknął mojego brzucha. Najgorzej bolało mnie podbrzusze.
- No to już chyba wiemy, co się dzieje. Tylko muszę wiedzieć... - nie dokończył. Wiedziałam co ma na myśli.
- Tak, dwa tygodnie temu, jeśli Pana to potrzebne - syknęłam z grymasem bólu.
- Teraz mogę panią skierować na ginekologię - powiedział spokojnym tonem.
Zbladłam, gdy dowiedziałam się, że akurat tam.
- Karol, to nie może być ciążą. Nie teraz - wpadłam w panikę.
- Cii, siostrzyczko, będzie dobrze - widać, że też był przejęty.
Dotarliśmy na oddział ginekologii. Otrzymałam tam odpowiednie leki, które trochę uśmierzyły mój ból. Po tym bardzo miła lekarka kazała położyć się na kozetce. Miała zamiar wykonać USG. Posmarowała mnie straszną zimną mazią i zaczęła badanie. Uśmiechnęła się.
- Widzi pani ten punkcik. To pani dziecko. Gratuluję, trzeci tydzień - powiedziała.
Zaczęłam płakać. Ze szczęścia i trochę też z rozpaczy. Przecież to nie był odpowiedni moment na dzidzię. Zawsze chciałam być matką, ale... nie jestem pewna, czy teraz ofiaruje mu wystarczająco szczęścia.
Karol, jakby widząc moje wątpliwości, szepnął:
- Nie bój się, poradzimy sobie. Masz mnie, naszych rodziców, przyjaciół... Teraz powinnaś się cieszyć.
Przerwała nam lekarka.
- Powinna pani zostać na kilkugodzinnej obserwacji - powiedziała - Musimy wykonać badania, czy z panią i dzieckiem wszystko jest w porządku.
- Nie jest to chyba odpowiedni moment, ale zależy mi na naszym zdrowiu, więc zostanę - odpowiedziałam.
- I to jest rozsądne myślenie młodego człowieka - uśmiechnęłam się.
Pożegnałam się z nią. Wyszłam na korytarz.
- Wiesz, najlepiej by było, gdyby rodzice o niczym nie wiedzieli. Przecież oni mnie ostrzegali, że studia w Łodzi to życiowe ryzyko. I jak to powiem Aleksowi? - zaczęłam.
- Z rodzicami ja pogadam, spokojnie. A jeśli o Aleksa chodzi, to na pewno się ucieszy - odrzekł.
- Dziękuję. Teraz przywieź mi moje rzeczy - poprosiłam.
Karol pojechał po moje rzeczy. Po jakichś 15 minutach wrócił.
Włączyłam swojego laptopa. Akurat Alek był dostępny na "skajpaju", jak to Karol mówi, pod natchnieniu pewnego serialu telewizyjnego.
- Hej, skarbie - uśmiechnął się Alek.
- Cześć - powiedziałam przyjaźnie - Mam Ci coś do zakomunikowania - nie chciałam owijać w bawełnę, jak to na przykład w jakichś ckliwych filmach bywa.
- Jestem ciekawy - powiedział.
- Będziemy mieć dziecko - rzekłam.
Najpierw zbladł, jednak po chwili było już lepiej. Na jego twarzy zaczęła się pokazywać euforia.
- Powtórz to - poprosił z ogromnych uśmiechem.
- Zostaniemy rodzicami, no - cholera, zaraził mnie tą radością. Karol, widząc rozpromienienie na mojej twarzy, tylko powiedział: "No w końcu widzę Twoją radość". Może dlatego, że Aleks się ucieszył.
- Aaaa, Konstantin, słyszałeś! Będę tatą - Aleks krzyczał wniebogłosy.
- Słyszałem, słyszałem. Gratuluję wam - powiedział wesoło Konstantin.
Karol tylko siedział i nasłuchiwał.
- Pozdrów ich tam ode mnie - powiedział. Zdziwiło mnie to. Do tej pory Aleksa traktował chłodno i dystansem. Może mu ta radość też się udzieliła.
- Karol was pozdrawia - rzekłam.
- My jego też - Aleks trzymał wino w ręku i pił.
- Ej, nie upij mi się - podniosłam głos i zaczęłam się śmiać.
- Okej, później wypiję. Przyjadę do szpitala. Kocham cię, słońce - wyznał.
- Ja ciebie też - powiedziałam to, powiedziałam!
Wyłączyłam laptop. Nagle Karol wyszedł. Ktoś do niego dzwonił. Po jakichś 5 minutach przyszedł z powrotem do sali.
- Oli, rodzice chcą z tobą rozmawiać - podał mi telefon. Za fajnej miny to nie miał.
- Cześć, skarbie - zaczęła mama - Kiedy nam zamierzałaś powiedzieć o ciąży? - zapytała.
- Jezu, mama, o co ci chodzi? Jestem w ciąży to jestem. Dam radę - zapewniłam ich.
- Pozwoliliśmy Ci studiować w Łodzi, jednak Ty nadważyłaś naszego zaufania. Będziesz mieć dziecko, a miałaś studiować. Wracasz do Warszawy, będziesz mieszkać z nami - powiedziała poważnym tonem mama.
- Ja do żadnej Warszawy nie wracam, nigdy. Poradzę sobie w Łodzi. Będę studiować do końca ciąży, po narodzinach dziecka chcę szybko wrócić na studia. A wy, zamiast mnie wspierać, to robicie mi wyrzuty - krzyknęłam i oddałam telefon Karolowi. Karol zaczął uspokajać rodziców i poprosił ich, by nie denerwowali mnie. Za chwilę podszedł do mnie.
- Nie przejmuj się. Oni się o Ciebie po prostu troszczą - szepnął.
- Właśnie widzę. Mając pretensje, właśnie widzę - mruknęłam.
- Nie denerwuj się, niewskazane ci tak się denerwować - powiedział.
Potem mnie mocno przytulił. Nagle, z przytupem, do sali wszedł Aleks i cała sala rozpromieniała radością.
_______________________________________________________________________________
No i się zaczęło. Następny rozdział będzie jeszcze bardziej emocjonujący.
Nauki coraz więcej, jakoś wyrabiam, ale ciężko jest. Pozdrawiam. ;p

środa, 31 października 2012

Rozdział 7

Tak prawdę mówiąc to spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Serce mi podpowiadało, że tak jest. To serce chciało, by jej brat został ojcem dwójki małych słodziaków. To serce mówiło, że to nie jej ukochany jest ojcem. To serce chciało należeć do Aleksa... jest jednak okaleczone zdradą
- Karol, idziesz z nią porozmawiać? - zapytałam.
- Mam taki zamiar... Tylko nie wiem jak zacząć - powiedział.
- Ale musisz jej w końcu powiedzieć, co zamierzasz zrobić. No już - popchnęłam go w jej stronę.
Za chwilę słyszałam krzyk Patrycji.
- Nie oddam ich, rozumiesz, nie oddam. Chcę, byśmy wychowali je razem, albo my razem, albo ja sama - no proszę, wykorzystuje dzieci do odzyskania Karola, zaskakujące.
- Będę o nie walczył! Wychowam je sam! Nie pozwolę, by dzieci były z kimś takim jak Ty! - syknął. Ona z płaczem pobiegła schodami w kierunku wyjścia.
Karol tymczasem podszedł do mnie i się do mnie przytulił.
- To mnie kosztuje zbyt dużo sił - szepnął.
- Posłuchaj mnie... Musisz walczyć o te dzieci. Podjąłeś dojrzałą decyzję. Nie pozwól na to, by wychowywała ją suka, która traktuje je przedmiotowo. Pomogę Ci - zapewniłam go. Fakt, nazwałam ją ordynarnie. Inaczej jednak nie mogę.
- Dziękuję ci, Oli. Ja pojadę teraz z Zatim do domu, ty już idź do Aleksa. Zapewne się niecierpliwi - uśmiechnął się lekko i poszedł za Pawłem. Za mną, jakby na zawołanie pojawił się Aleks.
- Idziemy? - zapytał i pogłaskał mnie po policzku.
- Idziemy - odpowiedziałam i szybko wyszliśmy z kliniki.
Spacerowaliśmy parkiem. Zaczęły spadać pierwsze wrześniowe liście. On szedł wpatrzony we mnie. Ja nie potrafiłam się oprzeć i wtuliłam się w niego.
- Wiesz, tęskniłam za takimi miłymi, wspólnymi chwilami - zaczęłam.
- Jeśli chcesz, to może tak być już zawsze - zdjął liścia z moich włosów i złożył lekki pocałunek na moich ustach.
- Chcę. Ale obawiam się, że Patrycja zabrała cząstkę nas - powiedziałam.
- Ale można ją odbudować. Nie pozwól, by ona przekreśliła wszystko, co było i jest między nami - odrzekł.
- Daj mi trochę czasu na zastanowienie. Chociażby do czasu, kiedy wyjedziemy do Kataru. Wytrzymasz 2 tygodnie? - zapytałam.
- Wytrzymam. Idziesz do mnie do mieszkania? - a to ci spryciarz. Miała być kawiarnia, wychodzi że mieszkanie.
Poszłam. A tam sprawy potoczyły się gładko.

Tymczasem Karol z Zatim przyjechali do mieszkania. Karol miał dosyć pochmurną minę, był posępny. Zati nie umiał go pocieszyć. Sam potrzebował porady.
- Wiesz, Karol - zaczął nieśmiało - Potrzebuję Twojej rady.
- No mów stary - zachęcił Karol.
- Bo wiesz... od dawna podoba mi się Twoja siostra - bąknął.
Karol opluł się sokiem.
- Zaskoczyłeś mnie - odpowiedział zszokowany.
- Wiem, że my razem być to nie będziemy, z tego co widzę górą jest Aleks. Ale chciałbym jej chociaż to powiedzieć - kontynuował.
- No bracie, niełatwa sprawa - podsumował Karol - Możesz jej to powiedzieć przy jakiejś kawie czy coś - pomyślał.
- Dobry pomysł - uśmiechnął się nikle - Tylko nie wiem, jak zacząć rozmowę.
- Najlepiej delikatnie - skwitował krótko jego przyjaciel.
Nagle usłyszeli dźwięk dzwonka do drzwi. Karol poszedł otworzyć.
- Zuzia? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony.
- Hej, jest Oli - zapytała.
- Nie, nie ma - powiedział Karol - Ale jak chcesz, możesz poczekać. Myślę, że za niedługo wróci - zaprosił ją do środka.
- Dzięki. O, ty jesteś Paweł, prawda - zwróciła na niego uwagę.
- Tak, to ja - uśmiechnął się.
Później oboje usiedli i zaczęli ze sobą rozmawiać. Karol pomyślał, że być może jego przyjaciel znalazł lekarstwo na swoje smutki. Wybrał mój numer
- Halo? - usłyszał w słuchawce. Słychać było także śmiech Aleksa. Siedział obok mnie i cały czas
- Siostra, co ty tyle czasu tam robisz? - zapytał.
- Daj mi pół godziny - powiedziałam.
- Nie wnikam, co ty tam robisz - westchnął - Czyli co, definitywnie do siebie wracacie?
- Nie, do Kataru mam podjąć decyzję - odpowiedziałam.
- No dobra, czekam. Zuzka przyszła - wyszczerzył się.
- Dopiero teraz mi mówisz? Za 20 minut będę, pa - pożegnała się i rozłączyła.
Karol zauważył Pawła i Zuzę opowiadających sobie dowcipy. Widział, że ze sobą świetnie się porozumiewają. Wiedział jednak, że serce Zatiego zajmuje zupełnie ktoś inny, i że to jego siostra. Zaśmiał się pod nosem. W końcu odzyskał pewność, że wszystko będzie dobrze.
____________________________________________________________________________
Wesoło się skończyło, wiem. Taki odpoczynek od wiecznych problemów, w następnych rozdziałach jednak ich nie unikną. Ostatni tydzień był dla mnie bieganiną, musiałam zaliczać zaległe sprawdziany, a i tak wszystkiego nie pozaliczałam (angino, zniknij raz na zawsze i się nie pojawiaj). Nie martwcie się, nie przeszkodzi to w dodawaniu rozdziałów. ;>>

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 6

Po tym męczącym dniu w końcu wróciliśmy do naszego mieszkania. Chłopaki od razu udali się przed telewizor, podczas gdy ja po cichutku wzięłam kieliszek i butelkę wina i udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki fotografię, na której byłam ja z Aleksem. Miałam ją wyrzucić, lecz nie potrafiłam tego zrobić. Tak bardzo za nim tęskniłam. Brakowało mi jego uśmiechu, naszych rozmów, wspólnych spacerów... Brakowało mi jego całego. Jednak zdradę niełatwo wybaczyć.
Popijałam wino i wpatrywałam się w zdjęcie - aż nagle do mojego pokoju zapukał Karol.
- Widzę, że tęsknisz - zaczął.
- Cholernie mi go brakuje. Chciałabym, by przy mnie był. Kocham go. Ale zdrada... - przyznałam szczerze.
- Jeśli jesteś w stanie mu wybaczyć i kochasz go, to nie rozumiem, co stoi na przeszkodzie - odrzekł i mocno mnie przytulił.
- Nie wiem... Boję się, że dalej to wszystko będzie napiętnowane zdradą - wyraziłam swoje obawy.
- Na pewno by tak nie było. Widzę, że on to wszystko chce naprawić - powiedział mój brat.
- Byliśmy ze sobą przez rok... To był piękny rok - zebrało mi się na wspomnienia.
- Możecie być jeszcze przez następny, i następny i tak dalej - uśmiechnął się - Posłuchaj - zrobisz co zechcesz. Widzę jednak, że on żałuje - rzekł.
- A ty i Patrycja? - zapytałam.
- Ja i Patrycja to definitywnie zakończona sprawa. Nie wybaczyłbym jej. To ona była prowodyrką tego wszystkiego - przyznał smutno.
- Kocham cię bracie - powiedziałam i przytuliłam go.
- Ja ciebie też - odpowiedział - No dobra, ja lecę, druga połowa jest - poinformował z nikłym uśmiechem.
- I jaki wynik? - zapytałam z ciekawości.
- 1:0 dla Realu - odpowiedział i wyszedł.
Ja tymczasem po wypiciu połowy zawartości butelki wina odpłynęłam do krainę Morfeusza.

Wstałam o piątej rano. Nie mogłam spać. Dziś miało się okazać, czy mój brat zostanie ojcem, czy mój były chłopak. I miałam z nim porozmawiać. Karol i Paweł spali na kanapie przed telewizorem. Poszłam po cichu do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Łzy zaczęły zasłaniać mi pole widzenia. Usiadłam przy stole. Nagle ktoś zaczął skradać się do kuchni.
- Oliwia? - to był Paweł - Co się stało? Czemu płaczesz? - pytał.
- Bo zupełnie nie wiem, czego się spodziewać.Odkąd tu jestem, może życie zaczęło się przekręcać o 360 stopni - łkałam.
- Nie płacz, będzie dobrze. Bywa, że życie płata takie ohydne figle - przytulił mnie.
- Momentami przestaję w to wierzyć - odpowiedziałam.
- Nie przestawaj, po każdej burzy nadchodzi słońce - ręką wytarł moje łzy.
- Połóż się spać, wcześnie jest - powiedziałam.
- Nie, nie chce mi się spać. Zrobię coś na śniadanie - uśmiechnął się - Co pani sobie życzy?
- Tosty z serem, proszę kelnera - zaśmiałam się. Na tyle głośno, że przyszedł mój brat.
- No hej - powiedział zaspany.
- Jej, obudziłam Cię, przepraszam - rzekłam.
- Spoko, ja od 10 minut was słyszę. I wiem, że płakałaś. Wiesz, jak bardzo nie lubię, kiedy płaczesz - spojrzał uważnie na mnie - A pan Zatorski mógłby mi też zrobić coś smacznego - oznajmił.
- Ehh, no dobra - jęknął Paweł i zabrał się za robienie śniadania.
Cały ranek minął nam w przyjemnej atmosferze. Powoli jednak dochodziła godzina zero.
O godzinie jedenastej wszyscy byliśmy gotowi. Spotkać mieliśmy się pod gabinetem doktora Kruszewskiego. Gdy dojechaliśmy na miejsce, byli już Patrycja i Alek. Czuć było przed chwilą, że się pokłócili.
- Cześć - przywitałam się z nimi, jak na cywilizowanego człowieka przystało - Idziemy?'
- Idziemy - odpowiedziała Patrycja i poszliśmy. Patrycja weszła do gabinetu, a my czekaliśmy na zewnątrz. Atmosfera była bardzo napięta. Karol chodził po korytarzu, ja skubałam skórę na dłoniach, a Aleksandar cały czas tupał.
Po kilku minutach, mając dość tak nerwowego czekania, postanowiłam przejść się dwa piętra niżej po kawę. Za mną jak cień snuł się Aleksandar.
- Nie mogę się doczekać naszego spotkania - powiedział.
- A ja zastanawiam się, co masz mi do powiedzenia - wyjawiłam.
- Na przykład to, że bardzo mi Ciebie brakuje - zbliżył się do mnie.
- Nie mów mi wszystkiego. O naszej przyszłości pogadamy później - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Przemierzając przez pierwsze piętro oboje milczeliśmy. Kiedy zbliżaliśmy do gabinetu, rozmawialiśmy o zbliżających się Klubowych Mistrzostwach Świata. Karol i Paweł dziwnie się na nas patrzyli. Pewnie byli zdziwieni, że ze sobą w miarę normalnie rozmawiamy.
Niedługo potem z gabinetu wyszła Patrycja.
- I co? - moja ciekawość wzięła górę.
- Bliźniaki. Chłopczyk i dziewczynka. Czyli na 100% dzieci Karola - powiedziała drżącym głosem.
____________________________________________________________________________
Następny rozdział już jest. Z przykrością stwierdzam iż pięcioraczków nie będzie, ale pojawi się kilka nowych wątków. ^^ Dziękuję za każdy komentarz, daje mi to ogrom powera do pisania.
Jesteście ciekawi, kogo wybierze Oliwia? Co wyzna jej Zuzka? Kto nowy przybędzie do Bełchatowa i wejdzie najbardziej w uczucia Karola? O tym już w następnych rozdziałach.
Pozdrowienia!

sobota, 27 października 2012

Rozdział 5

Karola zupełnie zamurowało. Blady poszedł do samochodu.
- Że co? Że to może być moje dziecko? Nie wierzę... - wydusił z siebie.
- Karol, chcesz, bym porozmawiała o tym z Patrycją? - zapytałam. Nie mogłam tego tak zostawić, poniekąd ja też byłam w to zamieszana.
- A mogłabyś? - Karol się uspokoił
- Braciszku, oczywiście, że tak. Mówiłam Ci zawsze, że cokolwiek się stanie, będę Cie wspierać - odrzekłam.
- Kochana jesteś, siostra - mocno mnie do siebie przytulił.
- Mogę to zrobić teraz. Do meczu jeszcze parę godzin, wy jedźcie do domu, a ja zabiorę się taksówką.
- Osobiście Cię tam zawiozę - powiedział Karol - Jedziemy.
Karol jechał szybko. Nigdy go nie widziałam w takim stanie. Zazwyczaj jeździł ostrożnie.
- Karol, wolniej, bo nas pozabijasz - powiedziałam do niego.
- Spokojnie, za chwilę będziemy na miejscu. A i nie będziesz jeździć taksówką. My z Zatorem dokupimy coś mocniejszego i przyjedziemy po Ciebie - powiedział. Karol pił zawsze "coś mocniejszego" na różnych imprezach lub gdy był smutny i zły. Zawsze z Zatorem i zawsze w rozsądnych ilościach. Ja tak nie umiałam. Wprawdzie piję tylko na imprezach, ale zawsze leczę kaca, i to dużego.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i pokierowałam się w stronę mieszkania Patrycji. Jej mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze. Szybko pobiegłam po schodach i zapukałam do drzwi.
- Oliwia?! - otworzyła mi zaskoczona Patrycja - Co ty tu robisz?
- Musimy poważnie porozmawiać. Mogę wejść? - zapytałam.
Patrycja gestem pokazała mi, że mam wejść.
- Co się stało? A tak w ogóle to co u Karola? - zadała kolejne pytania.
- A jak ma być u Karola? Czuje się oszukany i zdradzony. Przeżył wasze rozstanie i to bardzo mocno. Ale nie o to w ogóle chodzi. O twoją ciążę chodzi. - powiedziałam prosto z mostu.
- Ale skąd o tym wiesz? - zapytała przerażona.
- A wiem - nie chciałam wydać Konstantina - Powiedz mi, byłaś na USG?
- Tak, na... na jednym - wydusiła z siebie.
- Znana jest płeć dziecka? - dalej pytałam.
- Nie... nawet lekarz nie wie, czy to oby na pewno tylko jedno dziecko. Powiedział, że prawdopodobnie jest jeszcze jeden płód, ale się źle ułożył i pewności nabierze dopiero przy następnym USG - opowiedziała.
- A kiedy masz następne USG? - zapytałam. Byłam w lekkim szoku po tym, co mi powiedziała.
- Jutro - odpowiedziała.
- Chcę, byś poszła tam razem ze mną, Karolem i Aleksem. Musimy wiedzieć, czyje to dziecko, lub dzieci. Aczkolwiek jeżeli będą to bliźniaki, będę prawie na 100% pewna, że to dzieci Karola. Przecież w rodzinie Aleksa nie było żadnych bliźniaków. U nas tak - naszych dwóch kuzynek. Proszę cię, to dla nas bardzo ważne - wyjaśniłam.
- Nie wiem, czy psychicznie dam radę... Ale... no dobra, pójdę - zgodziła się.
- Dzięki - odpowiedziałam - A i mam jeszcze pytanie o to zagrożenie ciąży - przypomniałam sobie.
- Muszę o siebie dbać, nie mogę dopuścić do żadnych nerwów, co jednak jest bardzo trudne. Nie wiem nawet, czy dam radę wychować je. A może ją lub go - odpowiedziała.
- Dzięki wielkie jeszcze raz. Cześć. I życzę... zdrowia - wykrztusiłam.
Wybiegłam szybko z bloku. Byłam zaskoczona tymi informacjami. Zator spokojnie siedział w samochodzie, czego nie można było powiedzieć o Karolu. Krążył dookoła auta. Gdy mnie zobaczył, natychmiast pojawił się w samochodzie.
- I co powiedziała? - zapytał.
- Lekarz jej powiedział, że bardzo możliwa jest ciąża bliźniacza. Jutro na USG ma się upewnić. Idziemy ja, ty, ona i Aleks. Nie wiem, jak wytrzymam z Aleksem, ale będę musiała... Najpierw zadzwonię do niego. Jeśli to bliźniaki, to na pewno są twoje dzieci - odpowiedziałam.
- O Boże... To wszystko jest strasznie skomplikowane. Ja nie wiem, co to będzie. Jeśli okaże się, że to moje dzieci, będę chciał je odebrać od niej. Ona ich nie da rady wychować - usłyszałam z jego ust.
- Człowieku, a pomyślałeś, jak ty dasz radę? Przecież ty jesteś siatkarzem, nie ma cię często w domu. Wiesz, że chcę Ci pomóc, ale ja też studiuję i pracuję. Nie wiem, jak sobie poradzimy. Jeśli będziesz chciał je wychowywać, trzeba coś wykombinować... To nie jest takie proste, rodziców przy nas nie ma, mieszkamy sami, a nie możemy ich cały czas zostawiać pod opieką niani - głośno pomyślałam.
- Wierzę jednak, że damy radę. Jeśli dzieci będą przy Patrycji, to wolę nie myśleć. Ona nie wychowa ich na dobrych ludzi - odrzekł Karol.
Przytuliłam go do mocno do siebie.
- Braciszku, ja się po prostu boję - szepnęłam.
- Nie bój się, poradzimy sobie. Chodź do samochodu - objął mnie i zaprowadził do samochodu. Cieszyłam się, że jakoś to znosi. Lepiej ode mnie.
Podczas gdy Karol i Paweł rozmawiali ze sobą o mojej rozmowie, ja zadzwoniłam z wielkim trudem do Aleksa.
- Liwka, kochanie, cześć. Czekałem na Twój telefon - powiedział uradowany.
- No cześć - odrzekłam - Dzwonię w sprawie ciąży Patrycji. Możliwe, że jest bliźniacza, co jest równoznaczne z tym, że to nie twoje dzieci. Dlatego, by się upewnić, chcę z Karolem i z tobą iść na to USG. Chcesz iść? Godzina 12 - chciałam to mieć za sobą.
- Jasne, że chcę. Też jestem tego ciekaw - odpowiedział - Mam jeszcze pytanie do Ciebie. Czy po tym USG dasz mi szansę rozmowy z tobą? O naszym związku, o jego przyszłości - zapytał.
- Okej, możemy porozmawiać, ale nie sądzę, by nasz związek miał jakąkolwiek przyszłość - odpowiedziałam.
- Nie mów tak, proszę. Pragnę drugiej szansy, kocham cię - wyznał.
- O takich sprawach to nie przez telefon, porozmawiamy o tym jutro. Cześć - pożegnałam się z nim.
- Do jutra - powiedział z uśmiechem.
Rozłączyłam się. Zastanawiałam się, czy na pewno dobrze zrobiłam. Czy porozmawiać z nim?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojego brata.
- Umówiłaś się z nim na rozmowę - zapytał.
- Tak, aczkolwiek nie wiem, czy na pewno dobrze zrobiłam - powiedziałam szczerze.
- W razie czego, gdyby na Ciebie napierał, będziemy w pobliżu - wtrącił Zatorski.
- Ty też z nami jedziesz? - zapytałam zaskoczona.
- Mam taki zamiar. Chcę was wspierać. Chyba to nie będzie przeszkadzać - odrzekł.
- Nie, nie, to bardzo miłe z Twojej strony - powiedziałam.
____________________________________________________________________
I oto następny obiecany rozdział. Jak widzicie, ciąża Patrycji to mocno skomplikowana sprawa. Widzicie też, że Zati chce się zbliżyć do Oliwii. Jaki będzie wynik USG? O tym w następnym rozdziale. Miłego czytania. ;))

środa, 24 października 2012

Rozdział 4

Stałam zamurowana. Co Konstantin może wiedzieć o romansie Patrycji i Aleksa. Zupełnie tego nie wiem. Jednak może w końcu czegoś się dowiem. Jak to się stało, czemu to się stało.
Musiałam jeszcze poinformować mojego brata o moich planach. Podeszłam do Karola.
- Nie musisz na mnie czekać. Umówiłam się dziś z Konstantinem, wie coś na temat romansu Alka i Patrycji - powiedziałam prosto z mostu.
- To tym bardziej muszę i chcę na Ciebie poczekać. Musisz mi opowiedzieć, jak przebiegło spotkanie i co powiedział. Chcę wiedzieć, co nawywijała - powiedział posępnym głosem. Zadry w sercu niełatwo jest się pozbyć, wiem coś o tym.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to spotkanie może długo potrwać - zastrzegłam.
- Tak, wiem, że może długo trwać. Ale to nieważne. Będę na Ciebie czekać z Zatorem. Dziś wieczorem planujemy sobie meczyk obejrzeć, no wiesz, Real z Barceloną - powiedział
- A kilka godzin przed meczem zapewne zaczniecie się kłócić, kto wygra - zaśmiałam się - No, wracaj do treningu - cmoknęłam go w policzek.
Usiadłam na trybunach i zaczęłam się zastanawiać, jak ta rozmowa będzie wyglądać. Nagle zadzwonił telefon. Dzwoniła Zuzia. W końcu.
- Zuzul, w końcu zadzwoniłaś - zawołałam uradowana.
- Hej, właśnie kończę rozpakowywanie moich rzeczy. Musisz do mnie jak najszybciej przyjechać, opowiedzieć o tym palancie, pracy w Skrze i takie tam - Zuzka prawie się zapowietrzyła.
- Udusisz się z braku tlenu - zaśmiałam się - To może pojutrze? Wtedy mam najmniej do roboty. Dziś i jutro mam zawrót głowy - powiedziałam.
- No to jesteśmy umówione, pokażę Ci moje mieszkanie. O 14 - odpowiedziała wesoło Zuzia.
- Śpieszę się odrobinkę, pogadamy jeszcze. Papa, całuski - pożegnałam się z nią i rozłączyłam się.
Po chwili rozległ się krzyk trenera Nawrockiego.
- Koniec treningu! Do widzenia panom!
Ja tymczasem szybko pobiegłam do kawiarni. Zajęłam miejsce w pobliżu okna. Zamówiłam sobie espresso. Po jakiś 15 minutach przybiegł zdyszany Cupko.
- Oo, już jesteś - uśmiechnął się.
- Siadaj, odpocznij i opowiadaj - odrzekłam krótko.
- No to już zaczynam. Po pierwsze: Patrycja ukrywa pewną tajemnicę przed wszystkimi. Wiem tylko o tym ja i Aleks. Jest w ciąży.
- Zdzira... Z moim Aleksem - łzy same zaczęły mi lecieć.
- Nie wiadomo, czy z Aleksem - powiedział z poważną miną - Ona sama tego nie wie.
- Nie, ja normalnie nie wierzę... Ona to już całkowicie ułomna na umyśle jest - mój szok sięgał zenitu.
- Jej ciąża jest zagrożona. Prawdę mówiąc to sama sobie na to zapracowała. Załamała się po rozstaniu z Karolem. Myślała, że romans z Aleksem się nie wyda - kontynuował.
- Wiesz, szkoda mi dziecka, które nosi pod sercem. Nie jej. Ona zasłużyła na taką nauczkę od życia - przyznałam szczerze.
- Nie myśl, że to wszystko wina Aleksa... Tak naprawdę to ona zmusiła go do romansu. A wszystko się zaczęło od tej imprezy. Pamiętasz, tej, co wszyscy po niej kaca giganta leczyli - na myśl o tej imprezie na jego twarzy pokazał się lekki uśmiech.
- Pamiętam, pamiętam. I co się wtedy stało? - zapytałam.
- Wszyscy byli tak pijani, że działy się różne rzeczy. No i wtedy Aleks z Patrycją pocałowali się. Patrycja, mimo, iż wypiła najmniej, ubzdurała sobie, że niby Aleks się w niej zakochał i takie tam. Ona ma dziwny umysł, niezmierzony przez nikogo. Chciała też wzbudzić zazdrość w Karolu. Pamiętasz, wtedy było nie za dobrze między nimi. Aleks tego nie chciał, ale ona go uwiodła. On nie chciał jej widzieć, ale wiesz, jak to się skończyło. Oboje nie myśleli, że to tak daleko zajdzie - opowiedział mi Konstantin.
- Ona jest chora psychicznie. Idiotka, nie dość, że skrzywdziła mnie, to i mojego brata. Nienawidzę jej - wyraziłam się o Patrycji.
- To wszystko chciał Ci opowiedzieć Aleks. Porozmawiajcie ze sobą szczerze. Wyjaśnijcie sobie wszystko - Konstantin lekko chwycił mnie za rękę, jakby chciał, by to wszystko do mnie dotarło.
- Dziękuję, że poświęciłeś czas na to, by mi to powiedzieć. Nie wiem, jak Ci się odwdzięczę. To ważne informacje - powiedziałam.
- Nie ma za co, powinnaś wiedzieć prawdę. No dobra, ja lecę, mam randkę. Do jutra- powiedział z uśmiechem.
- Pa, miłej randki - odparłam.
Wybiegłam z kawiarni ze łzami w oczach. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam, co już mam o tym wszystkim myśleć. Karol i Zator czekali w samochodzie jakieś pięćdziesiąt metrów od hali. Pobiegłam w ich kierunku. Karol z Pawłem wyszli z samochodu.
- Oliwka, i co powiedział Konstantin? - zapytał Karol.
- Zacznę od informacji chyba najistotniejszej. Patrycja jest w zagrożonej ciąży. Możliwe, że to twoje dziecko - powiedziałam.
___________________________________________________________________
Tak, tak, to był Cupko. Jak widzicie, sytuacja zaczyna się komplikować. Jak zareaguje Karol? Co będzie dalej. O tym w następnym rozdziale. Pozdrówka. ;p

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 3

Wstałam o godzinie siódmej rano. Nie spodziewałam się, że starczy mi 4 godziny snu. Telewizor był wyłączony. Karola też zresztą nie było w domu.
- Hej, już wstałaś? - o wilku mowa.
- Tak, już wstałam - powiedziałam zaspana - Wcześnie wstałeś, wyspałeś się? - zapytałam.
- W ogóle nie mogłem spać - odpowiedział - Cały czas w głowie siedziała mi Patrycja... Poza tym ty gadałaś i płakałaś przez sen, trzeba Cię było troszkę uspokoić.
- Wiem, pamiętam, w ogóle nie mogłam nad tym zapanować. Też cały czas myślę o Aleksie i zupełnie nie wiem, co mam zrobić - wyznałam.
- Idziesz dziś ze mną na trening? - zapytał.
- Miałam cię o to poprosić, by zabrał mnie ze sobą. Chciałam się troszeczkę rozejrzeć, obejrzeć was w akcji i zorientować się w moich obowiązkach - odpowiedziałam.
- No to śmigaj się szykować, ja idę zrobić coś smacznego na śniadanie - powiedział z małym uśmiechem pod nosem - powiedział.
Najpierw poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku ogólnego. Szybko przebrałam się w t-shirt z nadrukiem w pokolorowane w połowie baletnice, zielone rurki i marynarkę z logiem Skry Bełchatów, która miała być moim ubraniem roboczym. Na nogi nałożyłam czarne baleriny. Zrobiłam sobie niesfornego koka i zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu, kredki i błyszczyka. Musnęłam się pudrem i szybko pobiegłam do kuchni. Nie rozumiem tylko, czemu mi się tak śpieszyło.
- No, no, szybciutka jesteś. Wcześniej było dużo gorzej - powiedział i zaczął się śmiać.
- I po co się tak śpieszyłam? - głośno się zastanawiałam.
- A no właśnie, dobrze że się pośpieszyłaś. Trening mamy przeniesiony z godziny 10 na 9. A jest 8:30 - powiedział z diabelskim uśmieszkiem.
- Cholera, dopiero teraz mi mówisz. Szybko jedzmy śniadanie i jedziemy - głośno powiedziałam - Co takiego dobrego zrobiłeś?
- Tosty z pieczonym serem. Jedz, smacznego - powiedział Karol i szybko zabrał się do jedzenia.
- Dzięki - odpowiedziałam.
Po śniadaniu prędko wzięliśmy swoje rzeczy i pobiegliśmy do samochodu.
W samochodzie zastanawiałam się, jak podczas treningu unikać Aleksa. Nie chciałam go widzieć.
- Nad czym tak dumasz? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Karola - Aleksa łatwo nie unikniesz, to jest niemożliwe - zaskoczył mnie tym.
- Ty czytasz mi w myślach? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie, po prostu po ostatnich wydarzeniach wywnioskowałem, że chodzi o to - odpowiedział.
- Nie chciałabym rozmawiać z Aleksem - powiedziałam strapiona.
- Ja o to zadbam - pocieszył mnie.
- Tylko błagam cię, bez rękoczynów i wyzwisk - wyraziłam swoje obawy.
- Spokojnie - uśmiechnął się ciepło do mnie.
Ani się obejrzeliśmy, a byliśmy już przed halą. Szliśmy szybko, tak aby zdążyć. Zauważyłam Winiara i Wlazłego stojących przed drzwiami.
- Cześć chłopaki, a wy nie na trening? - zapytałam.
- OLIWIA!!! Cześć - zawołali. Z pewnością w promieniu przynajmniej metra wszystkich bolały uszy - Tak, ale postanowiliśmy zrobić komitet powitalny naszej pani psycholog - wyszczerzeni od ucha do ucha odpowiedzieli na moje pytanie.
- Miło mi, fajny początek pracy. Zaczynam od jutra, ale dziś jestem tu, by się rozejrzeć - wyjaśniłam.
- Wiemy, Karol mówił, że masz taki zamiar - powiedzieli.
- No to widzę, że jesteście dobrze poinformowani - z uśmiechem spojrzałam na mojego brata.
- To co, idziemy? - zapytał Karol
- Tak i pośpieszmy się trochę, za moment trening - powiedziałam. Oni pobiegli do szatni tak szybko, jak to możliwe. Tymczasem ja przyszłam na halę.
- Oliwio, witamy - powiedział prezes Piechocki - Jest nam miło, że będziesz tu pracować.
- Mi też jest bardzo miło - uśmiechnęłam się.
- Ja zostawiam cię pod opieką trenera Nawrockiego, on powie Ci co i jak. Ja uciekam - prezes Piechocki szybko zniknął.
Następnie przywitał mnie z uśmiechem trener Nawrocki. Wyjaśnił mi wszystko, co będę robić. Pozwolił mi też zostać na hali i popatrzeć na trening.
- Dziękujemy, dzięki tobie nie dostaniemy ochrzanu, bo spóźniliśmy się na trening - szeptali siatkarze Skry.
Aleksandar był we mnie wpatrzony jak w obrazek.
Usiadłam obok miejsca trenera Nawrockiego. Nagle do mnie podszedł Aleks.
- Czy ja czegoś ci nie mówiłam? Daj mi spokój - warknęłam.
- Oliwka, daj mi wyjaśnić - poprosił.
- A co tu jest do wyjaśniania, co? Zdradziłeś mnie i tyle. Pewnie znów będziesz gadał, że to z jej winy, że to nie tak. Nie chcę słuchać tych kłamstw - powiedziałam. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Chciało mi się płakać. Że on też ma czelność tak kłamać.
Karol, zauważywszy to, co się dzieje, natychmiast do nas podbiegł.
- Głuchy jesteś, daj jej spokój - spojrzał na niego groźnie - I wracaj na trening.
Aleks, patrząc na mnie z żalem i goryczą, posłusznie wrócił na trening. Ja natomiast z ledwością opanowałam łzy.
- Wiem coś odnośnie romansu Alka i Patrycji. Mogę o tym opowiedzieć. Nie chcę, byś dłużej żyła w nieświadomości. Aleks to mój przyjaciel, ale nie chcę, by cierpiały niewinne osoby. Dziś po treningu w kawiarence obok hali - odezwał się pewien męski głos.
___________________________________________________________________________
Na pewno się domyślacie, kto jest tym przyjacielem. Mogę Wam zdradzić, że Oliwia dowie się szokujących informacji odnośnie romansu Alka. To i inne wydarzenia w następnym rozdziale.

sobota, 20 października 2012

Rozdział 2

Ledwo wybrałam numer Karola z książki telefonicznej, łzy zasłaniały mi pole widzenia. Bałam mu się o tym powiedzieć... Ale musiałam. Powinnam być szczera. Poza tym nie chcę, by dalej żył w zakłamaniu. Postanowiłam też jechać do Bełchatowa na własną rękę. Na pewno z nie z tym idiotą!
- Co się stało siostra? - usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Aleks mnie zdradził - wybuchłam płaczem.
- Zabije go. No normalnie coś mu zrobię, jak Boga kocham - mówił zły.
- Nie.. nie zgadniesz z kim - tu mój płacz się powiększył.
- Aż się boję dowiedzieć - powiedział.
- Z... z Patrycją. On miał z nią romans! Widziałam kilkadziesiąt SMS od niej. Od niego też były - łkałam do słuchawki.
Słychać było, że Karol siada.
- Nie wierzę... jak on mógł! Jak ona mogła! Nie ręczę za siebie! Dwa lata! - krzyczał załamany - A ty gdzie jesteś? Nie będziesz jechać z tym patafianem, absolutnie - oznajmił.
- Na stacji benzynowej, tej najbliżej Bełchatowa, ona jest... no wiesz, wśród takich drzew - z nerwów i przygnębienia nie byłam w stanie podać nawet ulicy.
- Wiem, o którą chodzi. Jadę po ciebie, słońce - powiedział strapionym głosem i się rozłączył.
Tymczasem ze stacji wracał Aleks.
- Co tak długo? - spytałam złośliwie - A tak w ogóle to odjedź trochę sobie samochodem, żebyś miejsca do tankowania nie zajmował. Musimy porozmawiać.
- Problemy z kartą - odpowiedział na moje pytanie- Ale płakałaś, co się stało? - zapytał.
- Przez Ciebie, nie widzisz! Myślałam, że jesteś wobec mnie szczery. Ufałam Ci. A ty co? Nie byłeś wierny, zdradziłeś mnie, do tego z dziewczyną mojego brata. Od trzech miesięcy! A mój brat planował z nią zaręczyny... To koniec, koniec, rozumiesz?! A jesteś pewnie ciekaw, skąd to wiem. Tak, o to przedmiot z którego wszystko wiem. Twój zasrany telefon! Ostatnio się tak dziwnie zachowywałeś, że nie sposób było sprawdzisz, z kim rozmawiasz. No i teraz wiem! Jakieś miłosne smsiki z dziewczyną mojego brata! - wykrzyczałam mu to wszystko prosto w twarz.
Jego zamurowało. Stał tak jakiś czas.
- Przepraszam, kocham Cię - zdołał tylko wykrztusić.
- Jakbyś mnie kochał, to byś mnie nie zdradził - powiedziałam już spokojniejszym głosem.
- Oliś, ja Cię kocham, jak wariat... Ale.. To ona mnie uwiodła - zaczął się tłumaczyć.
- Nie tłumacz się już - burknęłam - To koniec - powiedziałam. W tym samym momencie zaczęłam płakać. On położył ręce na moich ramionach.
- Nie dotykaj mnie, nie dotykaj! - krzyknęłam.
W tym samym czasie przyjechał Karol. Natychmiast podbiegł do mnie i mnie przytulił
- Już jestem skarbie, nie płacz - powiedział z troską i smutkiem w głosie - A ty, nawet się do niej nie zbliżaj. Zdradziłeś ją, przez Ciebie teraz mój związek też się rozpada. Jeśli będzie przez Ciebie płakać, przez to, że ją prosisz o wybaczenie, nie ręczę za siebie - wycedził przez zęby.
- Ja idę po swoje rzeczy do samochodu - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Idę ci pomóc - rzekł Karol - A ty przemyśl to, co ci powiedziałem i to co ci moja siostra powiedziała - zwrócił się do Aleksa.
Po wzięciu moich rzeczy z samochodu Aleksa i przeniesieniu ich do auta Karola, pojechaliśmy w dalszą drogę. Karol - wiedząc, że będę płakać jak bóbr - wziął kartonik z chusteczkami. I tak właśnie się stało. Płakałam i płakałam aż do Bełchatowa. Karol mnie pocieszał, choć widać było po nim, że sam potrzebuje pocieszenia i dobrego słowa.
Kiedy dojechaliśmy do Bełchatowa, akurat padał deszcz.
- Widzisz, płacze razem z nami - zwróciłam się do Karola.
- Właśnie widzę - powiedział smutno - Chodź już do domu.
Mieszkanie Karola było ładne. Tylko tyle mogłabym dobrego powiedzieć. Za to bałagan straszny, porządku praktycznie wcale. Szczęście, że coś w lodówce było. Ale przy jego trybie życia mieć porządek to jest niewykonalne zadanie.
- Przepraszam za ten bałagan, nawet nie mam czasu porządnie posprzątać - powiedział.
- Spoko, rozumiem to - odrzekłam.
Nagle zadzwonił telefon Karola. Dzwoniła Patrycja.
- Słucham - mruknął wyraźnie niezadowolony z połączenia.
- Cześć kochanie - przełączył na głośnomówiący, bym i ja usłyszała jej kłamstwa - Co u Ciebie?
- Po pierwsze - nie mów do mnie kochanie. Po drugie - to już jest koniec naszego związku - powiedział zdecydowanym głosem.
- Ale... ale jak to? - zapytała. Głupia idiotka.
- Co, nie wiesz? Myślałaś, że się nie dowiem o Twoim romansie z Aleksem? - zaczął złośliwie pytać.
- Ale... to nie tak, Karol, nie przekreślaj nas, kocham Cię - zaczęła błagać.
- Ja już w te twoje "Kocham Cię" nie wierzę. Daj sobie spokój, cześć - rozłączył się. Na jego twarzy rysował się ból. Natychmiast go przytuliłam.
- Masz może czekoladę - zapytałam ni z gruszki ni z pietruszki.
- No mam, Milkę - wiedział, co mi chodzi po głowie.
- Może byśmy obejrzeli jakieś komedie i obżarli się Milką... Tak żeby się chociaż uśmiechnąć - zaproponowałam.
- To co oglądamy? - zapytał. Zaczęliśmy przeglądać płyty.
- To może te - powiedziałam.
- Dobra, te mogą być - powiedział.
Objadając się czekoladą, oglądaliśmy filmy do późnej nocy.

_____________________________________________________________________
I oto jest - kolejny rozdział. Mogę obiecać, że w następnych rozdziałach będzie więcej napięcia.
Komentujcie. :)
PS: Jest jeden obserwator - jest mi niezmiernie miło. ;)

czwartek, 18 października 2012

Rozdział 1

Po kilkunastu minutach, które mi osobiście dłużyły się w nieskończoność, doszliśmy do mojego mieszkania. Mimo, że było dosyć małe, to jednak bardzo ładne i schludne. Aleks zaś uważał, że powinnam mieszkanie zmienić na większe, zwłaszcza z moim rozmiłowaniem do książek.
- Powieś kurtkę na wieszaku - przypomniałam mu. Lubiłam wokół siebie porządek.
- Pamiętam już, nie musisz przypominać - uśmiechnął się szeroko - To co, pakujemy się? - po chwili zapytał.
- Aleks, ja nie wiem... Czy to dobry pomysł? Tak spontanicznie wyjechać do Bełchatowa... Ja mam studia, zostawiam Zuzę - głośno wyraziłam swoje wątpliwości.
- Co do studiów, to nie powinno być tak źle, z tego co wiem nie będziesz miała pracy z kategorii "mission imposible". Natomiast jeśli o Zuzę chodzi... to kolejna niespodzianka - zdradził Aleks.
- Ale jaka niespodzianka? Jej, ile jeszcze? - zapytałam z uśmiechem.
- Zuza ma pracować u swojego taty w Bełchatowie. Studiować ma w Łodzi. Ma mieszkanie niedaleko hali - oznajmił mi Aleks
- Ale fajnie, będziemy się spotykać - pisnęłam radośnie - To wyjmuję walizki i pakujemy moje rzeczy - powiedziałam.
Skończyliśmy się pakować po dwóch godzinach. Walizek nazbierało się pięć, nie licząc jeszcze sporej torby na drobiazgi. Mieszkanie póki co miało stać puste.
- Myślałem, że nigdy nie skończymy - wydyszał Aleks.
- Ale skończyliśmy - uśmiechnęłam się.
- Mogę nagrodę? - wymruczał.
- Myślę, że zasłużyłeś - szepnęłam.
Pocałowałam go namiętnie. Później wstaliśmy i zaczęliśmy wynosić walizki.
- No już żegnam moje małe, kochane mieszkanko - powiedziałam, przekręcając klucz w drzwiach.
- Jedziemy ku nowemu życiu - uśmiechnął się Aleks.
Po zamknięciu mieszkania i podarunku w postaci placka drożdżowego mojej sąsiadki, pani Helenki wsiedliśmy do samochodu
Podczas jazdy nie obyło się bez śmiechów i dowcipów. Oprócz tego Aleks włączył radio i próbował śpiewać polskie piosenki, co nie bardzo mu wychodziło.
Nagle zadzwonił telefon. Aleks natychmiast odrzucił połączenie.
- Kto to był? - zapytałam - Trzeba było nie odrzucać, tylko odebrać. Mogłeś przecież na głośnomówiący wziąć, żeby niebezpieczeństwa na drodze nie stwarzać - kontynuowałam.
- No... był... ten no... ktoś z sieci - odpowiedział nieco zmieszany.
Dojeżdżaliśmy na stację benzynową. Aleks postanowił zatankować.
- Weź mi kawę i rogalika - poprosiłam. Aleks bez słowa poszedł.
Nie zauważył jednak, że wypadł mu telefon. Długo się wahałam, czy zobaczyć, kto dzwonił. Zauważyłam jeszcze smsa. Mimo wszystko postanowiłam go przeczytać. Moje serce stanęło i pojedyncze łzy zaczęły mi wypływać do oczu, kiedy zobaczyłam sms takiej treści od.... dziewczyny Karola. Numer się zgadzał.
"Kochanie, nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania. ;* Twoja Pat".
Oprócz tego, zauważyłam jeszcze dziesięć połączeń, które trwały po piętnaście minut.
Postanowiłam zrobić zdjęcia temu, co zobaczyłam i natychmiast zadzwonić do Karola.
_____________________________________________________________________________
Jak widzicie, akcja powoli będzie się rozkręcać. Brat i siostra zostaną zdradzeni przez swoich wybranków i będą musieli stawić temu czoła. Jednak to nie wszystko. Życie w Bełchatowie ofiaruje im coś jeszcze. Dowiecie się, jak będziecie czytać.

wtorek, 16 października 2012

Prolog

Szłam pełna niepokoju w stronę uczelni. To tu miało się wszystko rozstrzygnąć. Czy spełnię swoje marzenia i zostanę psychologiem sportowym?
Przekroczyłam próg. Skierowałam się w stronę tablicy ogłoszeń. Czy jest moje nazwisko? Tak, jest, dostałam się!
Zawsze marzyłam o tym, by być blisko sportu, a zwłaszcza siatkówki. Kochałam ją i nadal kocham. Gdyby nie ta feralna kontuzja nogi, pewnie dalej bym grała. Zajmuje większą część mojego serca. Bo jak ma nie zajmować, skoro mój brat gra w zespole wicemistrzów Polski - Skrze Bełchatów i jest jednym z najbardziej obiecujących młodych siatkarzy.
Postanowiłam się z nim podzielić radosną informacją.
- Karol, dostałam się - krzyknęłam już na początku. Moja radość była nie do opisania.
- Oli, bardzo się cieszę. I tak byłem pewien, że się dostaniesz. Tylko na drugi raz nie krzycz tak, bo moje ucho zostanie mocno uszkodzone - słychać było, że się śmieje.
- Okej, przepraszam. Po prostu nie wyrabiam ze szczęścia - wyjaśniłam.
- No dobra. Mam dla Ciebie informację. Masz załatwiony staż - oznajmił triumfalnie.
- Gdzie? - spytałam zdziwiona.
- U mnie w klubie. Prezes Piechocki i trener Nawrocki tak Cię uwielbiają, że postanowili Cię zatrudnić. Też byli pewni, że bez problemu zostaniesz studentką psychologii sportowej - wyjaśnił.
- Wow, od kiedy? Jeju, nie wierzę, jestem strasznie szczęśliwa - powiedziałam.
- Od pojutrza, także śmigaj dziś do mnie, do Bełchatowa. Zamieszkasz ze mną - wyczuwalny był u niego uśmiech.
- Naprawdę? Nie wiem, jak Ci dziękować. Postaram się dziś być. To do zobaczyska - wyszczerzyłam się.
- No to czekam siostra. Pa - pożegnał się.
Nagle ktoś zakrył moje oczy.
- Kto to? - zapytał miły głos. Od razu wiedziałam, kto to jest.
- Aleeek! Przyjechałeś! - wtuliłam się w niego.
- Musiałem przyjechać - szepnął i pocałował mnie.
- Dostałam pracę w Skrze - wypaliłam.
- Ja już o wszystkim wiem, od Karola - uśmiechnął się Alek.
- A to łotr. To ja się o wszystkim na końcu dowiaduję - zaczęłam się śmiać.
- To co, jedziemy do Twojego mieszkania, pakujemy rzeczy i do Bełchatowa - oznajmił.
- Tak, dokładnie tak - powiedziałam.
Nie wiedziałam jednak, jak pobyt w Bełchatowie zmieni moje życie.

____________________________________________
Witam. Na pierwszym blogu na razie przerwa, także wszystko będzie się kręcić na razie tutaj. Karol musi być - zawsze i wszędzie. xDD Rozdziałów będzie, jak podaje tytuł - szesnaście + prolog i epilog. Zobaczymy, czy się wyrobimy. Następny rozdział będzie, jak pojawi się 10 kom. ;>