Czas, w jakim docieraliśmy do sali wydawał mi się wiecznością. W końcu jednak dotarliśmy. Mama leżała podłączona do mnóstwa dziwnych kabelków.
- I jak? Co się dzieje? - zapytałam.
- Pani Kłos miała poważną arytmię serca, o której nie wiedziała, a może zignorowała. Miała sporo problemów w swoim życiu i to objawiło się zawałem. Przeszła kilkugodzinną operację. Uszkodzenia aorty - wyjaśnił.
- Jak to kilkugodzinną? - zwróciłam się do taty - I powiedziałeś nam dopiero teraz?
- Nie chciałem was denerwować. Ty jesteś w ciąży, masz studia, a Karol jeździ na mecze i też się uczy.
- Kurczę, tato, nie możemy się dowiedzieć o... - krzyknęłam, jednak Karol mi przerwał.
- Uspokój się Oliwka. I nie tak wybuchowo - objął mnie. No jak można niby spokojniej, co? Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, czy ja powinnam być psychologiem, i myślę, czy mi się taki psycholog by nie przydał. Ale specjalizacja sportowa, natura wygranej i przegranej, czyli nie powinnam mieć "pacjentów" z problemami natury bardzo osobistej.
- A czym była spowodowana ta arytmia? - zapytał już ciszej mój brat.
- Czy pańska matka uprawiała w młodości sport? - zapytał lekarz.
Karol kiwnął twierdząco głową.
- Możliwe, że miała jakąś małą wadę już w dzieciństwie, a przez sport się pogłębiała. No a teraz przez nerwy jest jeszcze gorzej - no tak, znaliśmy już przyczynę.
- To przeze mnie - szepnął Karol sam do siebie, jednak ja to usłyszałam.
- To nie jest przez ciebie. To po prostu się stało. Mama się przejmowała wszystkim. A dzieckiem się każdy przejął - powiedziałam cicho i przytuliłam go.
- Przepraszam, wybudziła się - lekarz pośpiesznie wszedł do mamy. Mama dziwnie szybko się wybudziła, ale to dobrze. Ciche uśmiechy pojawiły się na naszych twarzach. Wciąż bowiem nie było wiadomo, czy mama w pełni wyzdrowieje.
Po chwili lekarz wyszedł z sali.
- Mówi, że chciałaby się z wami zobaczyć. Zapraszam - wskazał ręką na wejście do sali.
Mama leżała słaba na łóżku. Mimo braku siły uśmiechnęła się lekko.
- Dzieci, chcę wam coś wyjaśnić - zaczęła - Ja wiedziałam o tej arytmii, ale ją zignorowałam. Myślałam, że nie jest tak poważna - wyznała mama.
- Ale żadnej arytmii nie można ignorować, bez względu na to, czy jest poważna czy nie. Powinnaś się leczyć - odrzekłam.
- Teraz zrozumiałam, że nie jestem człowiekiem ze stali i że zdrowie trzeba chronić - powiedziała mądrze mama. Do tej pory w ogóle nie dbała o zdrowie. Ważniejsze były dla niej problemy.
- Mamo, obiecaj nam, że będziesz leczyć serce - powiedział Karol.
- Obiecuję - rzekła cicho mama.
- Musimy pani wykonać badania - powiedział lekarz. My niestety musieliśmy wyjść. Pożegnaliśmy się z mamą.
Luty:
Zaczęły się ostatnie, gorączkowe przygotowania do ślubu. Ostatnie miesiące sprawiły, że nie mieliśmy do tego głowy. Dopiero co kupiliśmy suknię, a Aleks nie miał jeszcze smokingu. Na szczęście dwie najważniejsze części, czyli kościół i salę weselną mieliśmy załatwione. Rodzice się martwili, czy oby na pewno ze wszystkim zdążymy, jednak wierzyłam, że nam się uda. Szósty miesiąc ciąży mijał bardzo spokojnie. Wszyscy się starali, bym miała jak najmniej stresu. Wiedzieli, że sam ślub jest źródłem wielu radości, ale i zmartwień.
Mama była rehabilitowana. Przez zawał, który przeszła w styczniu nie była tak sprawna jak wcześniej. Frustrowało ją to, ale widziałam, ile ma w sobie motywacji. Powiedziała, że marzy o tym, by zaszaleć na naszych ślubach, moim i Karola i że to właśnie to sprawia, że nie zrezygnowała.
Klaudia z Karolem również chcieli ustalić datę ślubu. Im się nie śpieszyło. Uznali, że mają czas. Poczuli jednak potrzebę trwałego połączenia ich związku.
Moje rozmyślania przerwał Karol, który wpadł do mieszkania jak proca.
- 15 czerwca 2013 roku weźmiemy ślub - krzyknął już na starcie. Za nim weszła równie szczęśliwa Klaudia.
- Ciszej trochę, bo Patkę obudzicie. A tak w ogóle, to się cholernie cieszę - przytuliłam ich do siebie.
- I jeszcze coś - szepnęła Klaudia. Chyba wiem, o co chodzi.
- No mów - ponaglałam ją z uśmiechem.
- Jestem w ciąży - ogłosiła Klaudia. Bingo.
- Patka będzie mieć rodzeństwo - dodał zachwycony Karol.
- To wiem, bo nie ciotką - zaczęłam się śmiać. Ciąża na mnie dziwnie działała - Gratuluję wam, chyba lepszej wiadomości wymarzyć sobie nie można wymarzyć - objęłam ich.
- No nie można - zgodnie przyznali.
_______________________________________________________________________
Rozdział i epilog, już tak niedużo zostało. A mi przerwa świąteczna po części schrzaniona przepisywaniem zeszytu. A miałam nadzieję, że będę mieć święty spokój. :D
- I jak? Co się dzieje? - zapytałam.
- Pani Kłos miała poważną arytmię serca, o której nie wiedziała, a może zignorowała. Miała sporo problemów w swoim życiu i to objawiło się zawałem. Przeszła kilkugodzinną operację. Uszkodzenia aorty - wyjaśnił.
- Jak to kilkugodzinną? - zwróciłam się do taty - I powiedziałeś nam dopiero teraz?
- Nie chciałem was denerwować. Ty jesteś w ciąży, masz studia, a Karol jeździ na mecze i też się uczy.
- Kurczę, tato, nie możemy się dowiedzieć o... - krzyknęłam, jednak Karol mi przerwał.
- Uspokój się Oliwka. I nie tak wybuchowo - objął mnie. No jak można niby spokojniej, co? Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, czy ja powinnam być psychologiem, i myślę, czy mi się taki psycholog by nie przydał. Ale specjalizacja sportowa, natura wygranej i przegranej, czyli nie powinnam mieć "pacjentów" z problemami natury bardzo osobistej.
- A czym była spowodowana ta arytmia? - zapytał już ciszej mój brat.
- Czy pańska matka uprawiała w młodości sport? - zapytał lekarz.
Karol kiwnął twierdząco głową.
- Możliwe, że miała jakąś małą wadę już w dzieciństwie, a przez sport się pogłębiała. No a teraz przez nerwy jest jeszcze gorzej - no tak, znaliśmy już przyczynę.
- To przeze mnie - szepnął Karol sam do siebie, jednak ja to usłyszałam.
- To nie jest przez ciebie. To po prostu się stało. Mama się przejmowała wszystkim. A dzieckiem się każdy przejął - powiedziałam cicho i przytuliłam go.
- Przepraszam, wybudziła się - lekarz pośpiesznie wszedł do mamy. Mama dziwnie szybko się wybudziła, ale to dobrze. Ciche uśmiechy pojawiły się na naszych twarzach. Wciąż bowiem nie było wiadomo, czy mama w pełni wyzdrowieje.
Po chwili lekarz wyszedł z sali.
- Mówi, że chciałaby się z wami zobaczyć. Zapraszam - wskazał ręką na wejście do sali.
Mama leżała słaba na łóżku. Mimo braku siły uśmiechnęła się lekko.
- Dzieci, chcę wam coś wyjaśnić - zaczęła - Ja wiedziałam o tej arytmii, ale ją zignorowałam. Myślałam, że nie jest tak poważna - wyznała mama.
- Ale żadnej arytmii nie można ignorować, bez względu na to, czy jest poważna czy nie. Powinnaś się leczyć - odrzekłam.
- Teraz zrozumiałam, że nie jestem człowiekiem ze stali i że zdrowie trzeba chronić - powiedziała mądrze mama. Do tej pory w ogóle nie dbała o zdrowie. Ważniejsze były dla niej problemy.
- Mamo, obiecaj nam, że będziesz leczyć serce - powiedział Karol.
- Obiecuję - rzekła cicho mama.
- Musimy pani wykonać badania - powiedział lekarz. My niestety musieliśmy wyjść. Pożegnaliśmy się z mamą.
Luty:
Zaczęły się ostatnie, gorączkowe przygotowania do ślubu. Ostatnie miesiące sprawiły, że nie mieliśmy do tego głowy. Dopiero co kupiliśmy suknię, a Aleks nie miał jeszcze smokingu. Na szczęście dwie najważniejsze części, czyli kościół i salę weselną mieliśmy załatwione. Rodzice się martwili, czy oby na pewno ze wszystkim zdążymy, jednak wierzyłam, że nam się uda. Szósty miesiąc ciąży mijał bardzo spokojnie. Wszyscy się starali, bym miała jak najmniej stresu. Wiedzieli, że sam ślub jest źródłem wielu radości, ale i zmartwień.
Mama była rehabilitowana. Przez zawał, który przeszła w styczniu nie była tak sprawna jak wcześniej. Frustrowało ją to, ale widziałam, ile ma w sobie motywacji. Powiedziała, że marzy o tym, by zaszaleć na naszych ślubach, moim i Karola i że to właśnie to sprawia, że nie zrezygnowała.
Klaudia z Karolem również chcieli ustalić datę ślubu. Im się nie śpieszyło. Uznali, że mają czas. Poczuli jednak potrzebę trwałego połączenia ich związku.
Moje rozmyślania przerwał Karol, który wpadł do mieszkania jak proca.
- 15 czerwca 2013 roku weźmiemy ślub - krzyknął już na starcie. Za nim weszła równie szczęśliwa Klaudia.
- Ciszej trochę, bo Patkę obudzicie. A tak w ogóle, to się cholernie cieszę - przytuliłam ich do siebie.
- I jeszcze coś - szepnęła Klaudia. Chyba wiem, o co chodzi.
- No mów - ponaglałam ją z uśmiechem.
- Jestem w ciąży - ogłosiła Klaudia. Bingo.
- Patka będzie mieć rodzeństwo - dodał zachwycony Karol.
- To wiem, bo nie ciotką - zaczęłam się śmiać. Ciąża na mnie dziwnie działała - Gratuluję wam, chyba lepszej wiadomości wymarzyć sobie nie można wymarzyć - objęłam ich.
- No nie można - zgodnie przyznali.
_______________________________________________________________________
Rozdział i epilog, już tak niedużo zostało. A mi przerwa świąteczna po części schrzaniona przepisywaniem zeszytu. A miałam nadzieję, że będę mieć święty spokój. :D