środa, 7 listopada 2012

Rozdział 8

Po jakimś czasie, nie mogąc odkleić się od Aleksa, dotarłam do domu. Nie obyło się bez reprymendy od mojego kochanego brata. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko od razu zaczęłam rozmawiać z Zuzką. Wyznała mi coś. Zakochała się. W moim bracie. A kiedy? Bardzo dawno temu...
Dziwiłam się, czemu mu do tej pory o tym nie powiedziała. Przecież znają się już kawał czasu. Ale mam wrażenie, że im się może nie udać. To dwa różne światy. Ponoć jednak przeciwieństwa się przyciągają. Zobaczymy.

Dwa tygodnie, które zostały do klubowych mistrzostw świata, minęły mi bardzo spokojnie. Rozpoczęłam studia na wymarzonym kierunku. Aleks - tak jak prosiłam - nie dzwonił. Czekał cierpliwie. Zarówno Paweł jak i Zuzka zachowywali się bardzo podejrzanie. Zuzkę jeszcze byłam w stanie rozumieć, zakochana, ale Paweł zachowywał się dosyć podejrzanie. Karol dalej się zastanawiał nad swoim życiem. Nie był pewien, co przyniesie przyszłość.
Do wyjazdu zostały 2 dni. Kończyłam pakowanie. Poszłam do łazienki po rzeczy kosmetyczne. Spojrzałam na nienapoczęte opakowanie tamponów... Dziwne, spóźniał się, nigdy tak nie było. Nagle poczułam ogromny ból brzucha. Opadłam na posadzkę. Usłyszał to Karol.
- Ej, Oliś, co ci jest? - zapytał z niepokojem.
- Ał, boli... brzuch - stękałam z bólu.
- Dzwonię po karetkę. Albo nie, sam cię zawiozę, będzie szybciej - oznajmił. Nie wątpiłam w to. Zdążyłam się przekonać. Kiedy ma coś ważnego do załatwienia, jedzie jak wariat.
Pomógł mi założyć kurtkę i buty. Zaniósł mnie do samochodu. Już sam sposób odpalania samochodu przez niego wskazał mi, że będzie jechać jak pirat drogowy. Nie pomyliłam się.
Co chwila spoglądał do tyłu. Ja wiłam się z bólu.
- Już, spokojnie, jesteśmy w szpitalu - powiedział i wziął mnie na ręce.
Wbiegł z prędkością światła na izbę przyjęć. Zostaliśmy skierowani do lekarza ogólnego.
- Zobaczymy, gdzie panią boli - rzekł spokojnie. Dotknął mojego brzucha. Najgorzej bolało mnie podbrzusze.
- No to już chyba wiemy, co się dzieje. Tylko muszę wiedzieć... - nie dokończył. Wiedziałam co ma na myśli.
- Tak, dwa tygodnie temu, jeśli Pana to potrzebne - syknęłam z grymasem bólu.
- Teraz mogę panią skierować na ginekologię - powiedział spokojnym tonem.
Zbladłam, gdy dowiedziałam się, że akurat tam.
- Karol, to nie może być ciążą. Nie teraz - wpadłam w panikę.
- Cii, siostrzyczko, będzie dobrze - widać, że też był przejęty.
Dotarliśmy na oddział ginekologii. Otrzymałam tam odpowiednie leki, które trochę uśmierzyły mój ból. Po tym bardzo miła lekarka kazała położyć się na kozetce. Miała zamiar wykonać USG. Posmarowała mnie straszną zimną mazią i zaczęła badanie. Uśmiechnęła się.
- Widzi pani ten punkcik. To pani dziecko. Gratuluję, trzeci tydzień - powiedziała.
Zaczęłam płakać. Ze szczęścia i trochę też z rozpaczy. Przecież to nie był odpowiedni moment na dzidzię. Zawsze chciałam być matką, ale... nie jestem pewna, czy teraz ofiaruje mu wystarczająco szczęścia.
Karol, jakby widząc moje wątpliwości, szepnął:
- Nie bój się, poradzimy sobie. Masz mnie, naszych rodziców, przyjaciół... Teraz powinnaś się cieszyć.
Przerwała nam lekarka.
- Powinna pani zostać na kilkugodzinnej obserwacji - powiedziała - Musimy wykonać badania, czy z panią i dzieckiem wszystko jest w porządku.
- Nie jest to chyba odpowiedni moment, ale zależy mi na naszym zdrowiu, więc zostanę - odpowiedziałam.
- I to jest rozsądne myślenie młodego człowieka - uśmiechnęłam się.
Pożegnałam się z nią. Wyszłam na korytarz.
- Wiesz, najlepiej by było, gdyby rodzice o niczym nie wiedzieli. Przecież oni mnie ostrzegali, że studia w Łodzi to życiowe ryzyko. I jak to powiem Aleksowi? - zaczęłam.
- Z rodzicami ja pogadam, spokojnie. A jeśli o Aleksa chodzi, to na pewno się ucieszy - odrzekł.
- Dziękuję. Teraz przywieź mi moje rzeczy - poprosiłam.
Karol pojechał po moje rzeczy. Po jakichś 15 minutach wrócił.
Włączyłam swojego laptopa. Akurat Alek był dostępny na "skajpaju", jak to Karol mówi, pod natchnieniu pewnego serialu telewizyjnego.
- Hej, skarbie - uśmiechnął się Alek.
- Cześć - powiedziałam przyjaźnie - Mam Ci coś do zakomunikowania - nie chciałam owijać w bawełnę, jak to na przykład w jakichś ckliwych filmach bywa.
- Jestem ciekawy - powiedział.
- Będziemy mieć dziecko - rzekłam.
Najpierw zbladł, jednak po chwili było już lepiej. Na jego twarzy zaczęła się pokazywać euforia.
- Powtórz to - poprosił z ogromnych uśmiechem.
- Zostaniemy rodzicami, no - cholera, zaraził mnie tą radością. Karol, widząc rozpromienienie na mojej twarzy, tylko powiedział: "No w końcu widzę Twoją radość". Może dlatego, że Aleks się ucieszył.
- Aaaa, Konstantin, słyszałeś! Będę tatą - Aleks krzyczał wniebogłosy.
- Słyszałem, słyszałem. Gratuluję wam - powiedział wesoło Konstantin.
Karol tylko siedział i nasłuchiwał.
- Pozdrów ich tam ode mnie - powiedział. Zdziwiło mnie to. Do tej pory Aleksa traktował chłodno i dystansem. Może mu ta radość też się udzieliła.
- Karol was pozdrawia - rzekłam.
- My jego też - Aleks trzymał wino w ręku i pił.
- Ej, nie upij mi się - podniosłam głos i zaczęłam się śmiać.
- Okej, później wypiję. Przyjadę do szpitala. Kocham cię, słońce - wyznał.
- Ja ciebie też - powiedziałam to, powiedziałam!
Wyłączyłam laptop. Nagle Karol wyszedł. Ktoś do niego dzwonił. Po jakichś 5 minutach przyszedł z powrotem do sali.
- Oli, rodzice chcą z tobą rozmawiać - podał mi telefon. Za fajnej miny to nie miał.
- Cześć, skarbie - zaczęła mama - Kiedy nam zamierzałaś powiedzieć o ciąży? - zapytała.
- Jezu, mama, o co ci chodzi? Jestem w ciąży to jestem. Dam radę - zapewniłam ich.
- Pozwoliliśmy Ci studiować w Łodzi, jednak Ty nadważyłaś naszego zaufania. Będziesz mieć dziecko, a miałaś studiować. Wracasz do Warszawy, będziesz mieszkać z nami - powiedziała poważnym tonem mama.
- Ja do żadnej Warszawy nie wracam, nigdy. Poradzę sobie w Łodzi. Będę studiować do końca ciąży, po narodzinach dziecka chcę szybko wrócić na studia. A wy, zamiast mnie wspierać, to robicie mi wyrzuty - krzyknęłam i oddałam telefon Karolowi. Karol zaczął uspokajać rodziców i poprosił ich, by nie denerwowali mnie. Za chwilę podszedł do mnie.
- Nie przejmuj się. Oni się o Ciebie po prostu troszczą - szepnął.
- Właśnie widzę. Mając pretensje, właśnie widzę - mruknęłam.
- Nie denerwuj się, niewskazane ci tak się denerwować - powiedział.
Potem mnie mocno przytulił. Nagle, z przytupem, do sali wszedł Aleks i cała sala rozpromieniała radością.
_______________________________________________________________________________
No i się zaczęło. Następny rozdział będzie jeszcze bardziej emocjonujący.
Nauki coraz więcej, jakoś wyrabiam, ale ciężko jest. Pozdrawiam. ;p

2 komentarze: