środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 14

Trzy tygodnie później Mała już była z nami w domu. Nie obywało się bez wizyt pielęgniarki ze względu na to, że Patka urodziła się jako wcześniak. Karol z Klaudią opiekowali się nią najlepiej jak umieli. Szło im naprawdę dobrze, mimo, że oboje bywali bardzo zmęczeni. Ja z Aleksem starałam się im pomóc w miarę możliwości. Kiedy Klaudia szła na wykłady, a Karol na trening, ja opiekowałam się Małą. To było dla mnie samej przygotowanie do macierzyństwa. Tuż po porodzie pochowaliśmy chłopczyka. Karol nie chciał na to patrzeć. Stracił kogoś, kogo kochał już od małego w brzuchu mamy. Patrycja została pochowana trzy dni później. Podczas pogrzebu obiecaliśmy jej rodzicom, mieszkającym za granicą, że podczas ich przyjazdu będą mogli się widzieć z wnuczką.
Aleks szalał z powodu dziecka. Ze swoich oszczędności kupił duże mieszkanie, do którego mieliśmy się niedługo przeprowadzić. Powiedział też, że jego syn zostanie siatkarzem, jak on sam. Widać u niego było nakręcenie i podekscytowanie. Ponadto ustaliliśmy datę ślubu. Zastanawiałam się, czy nie zbyt szybko, bo w czerwcu. A był styczeń.
- Cześć Lisie - zawołał Aleks, który właśnie wrócił z treningu - Patka jest u nas? - pytanie retoryczne. Od razu podbiegł do nas. Ja trzymałam Małą na rękach.
- Wygląda na to, że ona się woli ze mną bawić. Chciałam ją położyć spać, ale ona zamiast grzecznie usnąć, cały czas marudzi. A ma zaspane oczka, ślepa nie jestem, prawda - wyszczerzyłam się. Chyba instynkt macierzyński w ostatnim czasie mi się wyostrzył.
- Daj mi ją, wujcio Aleks ją ulula - uśmiechnął się. Rzeczywiście, Patrycja usnęła w okamgnieniu.
- Zaskoczyłeś mnie. Myślę, że będziesz etatowym usypiaczem naszego synka - uśmiechnęłam się.
- Zgadzam się - odpowiedział i cmoknął mnie w czoło.
Nagle poczułam przeszywający ból brzucha.
- Co się dzieje? - zapytał Aleks.
- Kopie, auć - grymas bólu był widoczny na mojej twarzy. Jeśli chcesz namiastkę tego co ja czuję, to wystarczy, że położysz rękę na moim brzuchu - pociągnęłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu.
Mały mocno kopał i nie zanosiło się na to, by przestał. W końcu jednak nadeszła ta chwila.
- Coś czuję, że mały to piłkarzem zostanie, a nie siatkarzem - zaśmiałam się.
- A może on tak rączkami? - zamyślił się teatralnie mój narzeczony.
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Niestety, mała się obudziła i trzeba było ją od nowa usypiać.

Karol z Klaudią szli, trzymając się za ręce. Idąc przez bełchatowski park, wspominając to co było i myśląc o tym, co będzie. Karol trzymał w ręce pudełeczko z pierścionkiem. Włożył je do kieszeni. Zupełnie nie wiedział, jak się zachować. Tłumaczyłam mu, że powinien się odważyć. Zbierał się z tym od miesiąca. Wziął głęboki oddech.
- Choć tam - wskazał i pobiegli w tamtą stronę, trzymając się za ręce.
Karol zaczął swoją przemowę.
- Wiesz, zbierałem się z tym długo. Ale splot nieoczekiwanych wydarzeń sprawił, że jest teraz. Zmarł nasz synek, zmarła Patrycja, wszystko zaczęło się zmieniać. Miały być kolacja, kwiaty, jest zwykły, szary, bełchatowski park. Nasza ulubiona ławka. Nie jest to tak, jak sobie wymarzyłem. Ale ważni w tej chwili jesteśmy my. A więc Klaudio - uklęknął - czy zostaniesz moją żoną?
Oczy Klaudii zrobiły się wielkości pięciozłotówek.
- Ja... tak, oczywiście, że tak - wzruszyła się i wtuliła się w jego tors - Kocham cię - kontynuowała.
- Ja Ciebie też - szepnął i cmoknął ją w głowę.
- Kolację jeszcze sobie odbijemy - stwierdziła Klaudia - Wracamy, zimno trochę? - potem zapytała.
- Rzeczywiście zimno, dziwię się, że nie poczułem. A wiem, Twoje serducho mnie grzało - uśmiechnął się najserdeczniej jak tylko potrafił - Ciekawe jak Aleks z Oli sobie radzą? - zamyślił się.
- Na pewno dobrze - na twarzy Klaudii pojawił się uśmiech.
Wzięli się za ręce i pognali do domu.

Ja i Aleks usnęliśmy na kanapie przed telewizorze. Usłyszałam jakieś przekręcanie zamka. Domyśliłam się, że to Karol z Klaudią, więc automatycznie wstałam. Wrócili uśmiechnięci. Miałam przeczucie, że stało się coś wyjątkowego. I się stało. Klaudia pokazała mi pierścionek, a ja poklepałam mojego brata po plecach.
Po naszych głośnych rozmowach obudzili się Aleks i Patrysia. Nagle zadzwonił mój telefon. To był tata.
- Cześć Oliwko, źle jest - powiedział na wydechu tata.
- Ale co się stało? - zapytałam i przy okazji przełączyłam na funkcję głośnomówiącą.
- Mama miała zawał. Rozległy - odpowiedział tata.
Podał nam szybko adres szpitala, a my, nie patrząc na godzinę, pojechaliśmy do szpitala. Kiedy wyjechaliśmy, tata ponownie zadzwonił.
- Mama jest operowana, lekarze mówią, że może nie powrócić do zdrowia.
_________________________________________________________________________
Krótko, wiem, ale ostatni tydzień jest dosyć pracowity, poza tym późno wracam do domu, kip kolm ęd drałuj 4 km do domu. ;D
Będzie dłuższy, spokojnie ^^

2 komentarze:

  1. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, strasznie mi się spodobał! :D lecę czytać dalej! :D
    Zapraszam do mnie! http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi miło i przyjemnego czytania. ;)

      Chętnie zajrzę na Twój blog. ;p

      Usuń