sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 11

Siedzieliśmy w samolocie. Aleks cały czas głaskał mój brzuch. Było to miłe, ale po jakimś czasie było to nużące.
- Ręka Ci się nie zmęczyła? Nasza dzidzia śpi - uśmiechnęłam się.
- A ja sądzę, że nie - szepnął mi delikatnie do ucha. Po moich plecach przeszły dreszcze. Uwielbiałam takie momenty pełne romantyzmu. Dochodziła godzina 16.00 - godzina, o której się urodziłam. Nagle w stronę naszych miejsc w samolocie stewardessy przyniosły bukiety moich ulubionych róż. Aleks zaczął odpinać pasy.
- Aleks, co ty... - nie dokończyłam.
- Cii, maleńka - położył palec na usta - Nasz związek przeżył wiele. Jesteśmy ze sobą już rok. Będziemy mieć owoc naszej miłości, który nosisz pod swoim sercem. To nic, że jeszcze niedawno byliśmy skłóceni i dopiero się pogodziliśmy. Kochamy się i to jest najważniejsze. Chcę spędzić z tobą resztę życia - zaczęłam się domyślać, o co chodzi i nie dowierzałam - Oliwio Kłos, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał, zapytał!!!
- Oczywiście, że zostanę Twoją żoną - rozpłakałam się ze szczęścia. Nałożył na mój palec prześliczny pierścionek z diamentem.
- Kocham Cię mocno - powiedział, przytulając mnie.
- Ja Ciebie też - szepnęłam.
Nagle z oddali usłyszałam donośny głos.
- Gratuluję Ci, siostra - powiedział to z uśmiechem mój brat. Widać, że do Aleksa ma jakąś małą urazę, ale mam wrażenie, że dociera do niego, że związek z Patką nie miał przyszłości.
Cały lot minął nam w atmosferze radości z naszych zaręczyn. W życiu nie spodziewałam się, że moje zaręczyny odbędą się w samolocie.

Hotel w Katarze był w środku niczym zamek. Jadalnia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ja w klubowych, rozciągniętych dresach, a wnętrza są tak piękne, że wypadałoby do nich wejść w sukni..
Za kilka godzin mieli grać mecz. Podczas gdy chłopaki mieli trening, ja siedziałam, wglądając się w ekran laptopa z papierami w ręku.
- Dosyć widowiskowe te zaręczyny. Bardziej widowiskowe są tylko te na stadionach i koncertach - powiedział trener Nawrocki ze śmiechem.
- Zaplanował wszystko za moimi plecami, miałam wspaniałą niespodziankę - odrzekłam, również się śmiejąc.
- Pomyśleć, że byliście skłóceni - powiedział z zamyśleniem pan Jacek.
- Może nie wracajmy do tego? - podsunęłam. Nie chciałam tego wspominać.
- Dobry pomysł. A uporasz się z tymi papierami? Mogę pomóc - powiedział.
- Niech się pan lepiej podopiecznymi zajmie, widać że się obijają - wybuchłam śmiechem.
Pan Jacek uśmiechnął się szeroko i natychmiast zarządził im mnóstwo ćwiczeń.

Wygrali już mecze, awansowali do półfinału. Karol zagrał kiepsko. Widać, że jest tym lekko przybity. Zobaczył, że na Skype jest Klaudia. Chciał się jej wyżalić. Mnie nie było - praca. Poza tym powiedział mi, że i tak po tych meczach za bardzo mnie żalami męczył, co było nieprawdą. Powiedziałam mu, że zawsze jestem gotowa mu pomóc. Teraz, pracując nad stertą papierzysk - protokołami z zajęć adaptacyjnych, nie dałam rady i miałam o to do samej siebie żal.
- Hej - powiedział z nikłym uśmiechem.
- Hej, co się stało. Nie wyglądasz najlepiej. Chodzi o te mecze, tak? - wyczuła sprawę. Jednak jej to zostało...
- No, w ogóle jestem dobity. Mecze zupełnie mi nie wyszły - powiedział smutno - Nie chodzi o pierwszy skład, tylko o to, że schrzaniłem punktowo na całej linii.
- Będzie lepiej, zobaczysz. Czasem tak bywa, że coś nie wychodzi. Ale jeszcze pokażesz, na co Cię stać - pocieszyła go tym trochę.
- Jeszcze czegoś ci nie powiedziałem... Bo wiesz, ja za kilka miesięcy zostanę ojcem... A matką jest dziewczyna, która mnie zdradziła - wyznał jej. Chyba naprawdę dopadła go strzała Amora, nie chciał tego ukrywać.
- Karol, ja wszystko wiem - oczy mojego brata zrobiły się wielkości pięciozłotówek - Rozmawiałam z Oli, opowiedziała mi, co się u was dzieje. Ciężko macie, chcę wam też pomóc - dokończyła.
- Ja... nie wiedziałem, że rozmawiałaś o tym z Natalią... Ale cieszę się, że to wiesz - odetchnął z ulgą.
- Cholernie za tobą tęsknię - powiedziała. Nie ujęła w tym mnie, tylko powiedziała to o nim. Chyba między nimi coś się kroi.
- Ja też, szkoda, że nie ma ciebie tu w Katarze - wyznał.
Rozmawiali tak ze sobą bardzo długo. Ledwie go wyciągnęłam na kolejny trening.
- Dzięki, że jej o tym powiedziałaś - powiedział z serdecznością w głosie i z niechęcią poszedł na trening.
________________________________________________________________________
Ten tydzień był z pewnym napięciem, ale już za mną. Ale jak sobie przypomnę o następnym to... ehh.
4 sprawdziany i parę kartkówek, czyli koniec semestru...
Ale dam radę, bo inaczej nie jestem Martyna!!! ^^

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 10

- Ej, Karol, wszystko w porządku? - zapytała Klaudia.
- Tak... tak, tak - Karol oprzytomniał - Po prostu cholernie się cieszę, że Cię widzę po tych siedmiu latach. Przytulił ją do siebie.
- Może wejdziesz? - przerwałam im te czułości. Mój brat spojrzał na mnie z miną mordercy.
Podczas gdy Klaudia wchodziła, ja szepnęłam z uśmiechem mojemu bratu:
- Jeszcze zdążysz ją poprzytulać.
Jego twarz złagodniała. 
- Co cię sprowadza? - zapytał,
- Studia w Łodzi. Moje wymarzone wzornictwo. Wiesz, jak bardzo lubię przerabiać ubrania. A czemu zamieszkałam w Bełchatowie? Przez Skrę, będę mieć bliżej na mecze. Wasz blok bardzo mi się spodobał, a kiedy się okazało, że piętro niżej mieszkacie wy, to tym bardziej się ucieszyłam - wyjaśniła.
- Jej, fajnie, że akurat tu mieszkasz. Tęskniłam za Tobą. Karol również - powiedziałam i puściłam delikatnie oczko w stronę mojego brata.
- Ja też się za wami stęskniłam. Te Kielce wszystko popsuły. Fajnie, że teraz będziemy na siebie wpadać codziennie - uśmiechnęła się - Dobra, ja  lecę, słyszałam, że wyjeżdżacie do Kataru, nie będę wam przeszkadzać. Dajcie mi tylko swojego Skype'a i numery telefonów, migusiem - powiedziała z uśmiechem.
Po wypełnieniu jej prośby pożegnaliśmy. Karol nie chciał jej wcale wypuszczać z rąk. Szybko wszedł, położył się i wtulił się w poduszkę.
- Ej, brachu, co jest? - zapytałam.
- Tęskniłem za nią, wiesz? Kiedy wyprowadziła się do Kielc, cierpiałem. Nie pokazywałem tego. Nie chciałem, by ktokolwiek o tym wiedział. Kochałem ją... I chyba kocham ją nadal. Jednocześnie nie mogę zapomnieć o Patrycji. Wiesz, jak bolała mnie ta zdrada... Ale jak zobaczyłem Klaudię po siedmiu latach, taką doroślejszą, piękną, z tymi kasztanowymi włosami i dziecięcym wzrokiem to poczułem, jak bardzo mi jej brakowało i jak bardzo chcę być przy niej - zwierzył mi się.
- Trzeba było mi powiedzieć, a nie dusić tego w sobie - poczochrałam jego włosy i przytuliłam go.
- Cieszę się, że ona jest tu znów blisko - rozchmurzył się.
- Ja też, brakowało mi jej. A nie powiedziałeś mi dokładnie, jak Patrycja zareagowała - przeszłam na inny temat.
- Bardzo dziwnie. Najpierw powiedziała, że ich nie odda, później że odda, a następnie powiedziała, że sama nie wiem. Ona chyba naprawdę jest rozchwiana emocjonalnie - odpowiedział.
Pokazał mi zdjęcia USG. Było już wyraźnie widać dwójkę dzieci. Oglądaliśmy zdjęcie, gdy nagle zadzwonił telefon Karola.
Okazała się to być Patrycja. Rozmawiali o dzieciach. Mina Karola się rozpromieniła. Rozmawiali tak około pięciu minut.
- Chłopiec i dziewczynka. Synek i córeczka - krzyknął radośnie.
- Czekaj, czekaj, ja coś mam na takie okazje - wyjęłam bombonierkę - Nie szampana, nie wino, bo pić przecież nie mogę. Twojemu bratankowi lub bratanicy by zaszkodziło - zaśmiałam się.
- Wolę dbać o zdrowie dziecka mojej siostry - odrzekł Karol i wybuchł chichotem
Naszym śmiechom nie było końca.

Następnego ranka kończyliśmy pakowanie w małym pośpiechu. Wczorajsze zaległości się udzieliły. Byliśmy w znakomitych humorach. Umówiliśmy się, że jak się będę źle czuć, natychmiast wracam do Polski. Nie brałam jednak tej ewentualności nawet pod uwagę.
Wychodziliśmy właśnie z walizkami, gdy zobaczyliśmy, jak Klaudia kłóci się z jakimś chłopakiem. Był bardzo brutalny. Ona natomiast była spanikowana. Karol, w obawie, że może mi się coś stać, kazał mi wracać do mieszkania, a sam podbiegł do miejsca zdarzenia. Odciągnął go od Klaudii. Ten prychnął i uciekł. Podbiegłam do nich, zobaczyć, czy nic im się nie stało. Klaudia płakała przytulona do Karola.
- Już cicho, Duśku, już wszystko w porządku, nie płacz - uspokajał ją.
- On... on chciał mnie pobić - łkała.
- Kto to był? - zapytał.
- Mój były... Rozstaliśmy się pół roku temu i nie może on tego zaakceptować - odpowiedziała.
- Nie możemy ciebie tu zostawić... On cię przecież pobije. Może poproszę którąś sąsiadkę, by doglądała sytuacji na tym piętrze - zaproponował.
- Nie, dam radę - powoli się uspokajała.
- Na pewno? Gdyby coś się działo, daj nam znać - powiedział Karol - Uważaj na siebie, dobrze?
- Okej. Wypuszczę plotkę, że mieszkam gdzie indziej, na czas waszego wyjazdu będę mieć spokój. A i dziękuję za ratunek - cmoknęła Karola w policzek.
- Nie ma za co. Nie chcę, by coś ci się stało - jego głos leciutko drżał.
- Dobrych zawodów - krzyknęła Klaudia.
- Nie dziękuję - uśmiechnął się mój brat.
Poszliśmy do samochodu. Droga na miejsce zbiórki była dosyć nużąca. Później do autokaru, na lotnisko i hen, ku nowej sportowej przygodzie wśród śmiechów drużyny i troski Alka o nasze dziecko.
_________________________________________________________________________
Zarąbiście mieć dwie trójki na półrocze w 1 gimnazjum. Troszkę jestem zawiedziona, ale z matmy nigdy orłem nie byłam, a biologię się poprawi. ;p
Zbliżamy się nieuchronnie do końca. Wydarzenia niewątpliwie będą się dziać szybciej i będą dosyć emocjonujące, także czekajcie. Pozdrowionka.
PS: Piąteczek, Piątunio. ;>

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 9

Po tym króciutkim wybuchu radości Karol i Cupko zgodnie orzekli, że wyjdą, bo mamy sobie coś do wyjaśnienia. No fakt, mamy.
Aleks usiadł obok mnie na łóżku i delikatnie mnie objął.
- Wiesz - zaczęłam - Prawda jest taka, że ja wcale nie chciałam tak po prostu tego kończyć. Tylko myśl o zdradzie sprawiała, że czułam się zraniona.
- Wiem, Oliwko, i bardzo, bardzo tego żałuję. Wcale nie chciałem cię ranić. Nigdy tego nie chciałem - szepnął - Bardzo cię przepraszam.
Potem pocałował mnie w policzek.
- Spróbujemy jeszcze raz? - zapytałam.
- Pragnąłem tego. Tak - szeroko się uśmiechnął. Wtuliłam się w niego.
Ni z gruszki, ni z pietruszki zapytał:
- Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
- Oczywiście, że pamiętam - zaczęłam się śmiać.
Po chwili przyszli Karol i Cupko. Zaczęliśmy wspólnie wspominać.

Po jednodniowej obserwacji wróciłam do domu. Badania na szczęście wykazały, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Szykowałam się na wyjazd do Kataru. Karol na początku odradzał mi tak daleki wyjazd ze względu na moje zdrowie, ale gdy powiedziałam, że ciąża to nie choroba i wiedział, że nic nie wskóra, dał w końcu spokój.
Byłam sama w domu. Karol poszedł do adwokata po radę dotyczącą walki o bliźniaki. Patrycja utrzymywała kontakt głównie ze mną. Z Karolem po ostatniej kłótni nie chciała rozmawiać. Powiedziała mi jednak, że jest nam winna informacji o dzieciach, ale nie odda ich Karolowi. Dziwiła mnie jej dwulicowość, ale cóż, na siłę człowieka nie zmienię.
Pakowałam ostatnie rzeczy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi. To był Paweł.
- A co ty tu robisz? Myślałam, że się pakujesz na Mistrzostwa. Wejdź - zaprosiłam go do środka - O czym chcesz rozmawiać?
- O nas - powiedział.
- Jak to "o nas"? - zdziwiłam się.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Miałem zamiar już dawno, ale brakowało mi odwagi - Zator i brak odwagi? - Kocham cię. Odkąd cię poznałem przez Karola - wyznał. Przecież on w tym czasie miał kilka dziewczyn - Wiem, że ty z Aleksem wróciliście do siebie, ale myślę, że między nami, przyjaciółmi, nie powinno być niedomówień - spuścił głowę.
- Ja też tak myślę - powiedziałam i przytuliłam go - Nie kocham cię, ale nie chcę tracić takiego wspaniałego przyjaciela ja Ty.
- Ja też nie chcę tracić tak wspaniałej przyjaciółki - zgodził się ze mną.
- Zobaczysz, jeszcze znajdziesz świetną dziewczynę, jeszcze lepszą ode mnie. No z Zuzą ci się ładnie rozmawiało - na mojej twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. Tak, miałam pomysł jak uleczyć ich złamane serca.
- Nie, to taka przyjaciółka po prostu - spuścił głowę.
- Za dobrze cię znam, wy pasujecie do siebie - wyszczerzyłam się.
- No ja lecę. Muszę jechać do galerii po parę rzeczy. Cześć - w końcu zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
- Pa - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Do domu przyszedł Karol.
- Spotkałem na klatce Pawła. Był u Ciebie? - zapytał.
- Głupie pytanie. Pewnie, że był - powiedziałem.
- I co chciał? - dopytywał się zawzięcie.
- Ehh... no miłość mi wyznał. Ale jak mu o Zuzce wspomniałam, to mu twarz się rozpromieniła. Widać, że ją lubi - powiedziałam.
- Wow, to ty też?! Zobacz, jaki list od Zuzi dostałem - podał jakąś kartkę. Zobaczyłam w niej to samo, co powiedział mi Paweł. Czyli ona też się odważyła.
Postanowiłam się podzielić z Karolem moim szatańskim planem.
- Wiesz, tak sobie myślałam... Oni z Zuzą to pasują do siebie... Może by ich ze sobą zeswatać - palnęłam.
Na początku Karol patrzył na mnie zszokowany. Później wydusił z siebie:
- Wiesz, to niegłupie - po chwili się uśmiechnął. Przybiliśmy sobie piątkę na znak wprowadzenia planu w życie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pewnie Paweł czegoś zapomniał - mruknęłam. Karol poszedł razem ze mną otworzyć. Pokazała się nam znajoma twarz. Byliśmy w szoku.
- Hej, pamiętacie mnie? To ja, Klaudia, wasza dawna sąsiadka z Warszawy - powiedziała z uśmiechem. Rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam. Natomiast Karol stał i patrzył na nią rozanielony.
_____________________________________________________________________________
No to macie kolejny rozdział. Półmetek już za nami. Oliwia i Aleks są znowu razem, ona ze swym bratem mają szatański plan i powrót ich dawnej przyjaciółki, do której Karol czuł coś więcej niż tylko przyjaźń. ;p Jak to się skończy? Czytajcie następne rozdziały. Pozdrawiam. ;33

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 8

Po jakimś czasie, nie mogąc odkleić się od Aleksa, dotarłam do domu. Nie obyło się bez reprymendy od mojego kochanego brata. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko od razu zaczęłam rozmawiać z Zuzką. Wyznała mi coś. Zakochała się. W moim bracie. A kiedy? Bardzo dawno temu...
Dziwiłam się, czemu mu do tej pory o tym nie powiedziała. Przecież znają się już kawał czasu. Ale mam wrażenie, że im się może nie udać. To dwa różne światy. Ponoć jednak przeciwieństwa się przyciągają. Zobaczymy.

Dwa tygodnie, które zostały do klubowych mistrzostw świata, minęły mi bardzo spokojnie. Rozpoczęłam studia na wymarzonym kierunku. Aleks - tak jak prosiłam - nie dzwonił. Czekał cierpliwie. Zarówno Paweł jak i Zuzka zachowywali się bardzo podejrzanie. Zuzkę jeszcze byłam w stanie rozumieć, zakochana, ale Paweł zachowywał się dosyć podejrzanie. Karol dalej się zastanawiał nad swoim życiem. Nie był pewien, co przyniesie przyszłość.
Do wyjazdu zostały 2 dni. Kończyłam pakowanie. Poszłam do łazienki po rzeczy kosmetyczne. Spojrzałam na nienapoczęte opakowanie tamponów... Dziwne, spóźniał się, nigdy tak nie było. Nagle poczułam ogromny ból brzucha. Opadłam na posadzkę. Usłyszał to Karol.
- Ej, Oliś, co ci jest? - zapytał z niepokojem.
- Ał, boli... brzuch - stękałam z bólu.
- Dzwonię po karetkę. Albo nie, sam cię zawiozę, będzie szybciej - oznajmił. Nie wątpiłam w to. Zdążyłam się przekonać. Kiedy ma coś ważnego do załatwienia, jedzie jak wariat.
Pomógł mi założyć kurtkę i buty. Zaniósł mnie do samochodu. Już sam sposób odpalania samochodu przez niego wskazał mi, że będzie jechać jak pirat drogowy. Nie pomyliłam się.
Co chwila spoglądał do tyłu. Ja wiłam się z bólu.
- Już, spokojnie, jesteśmy w szpitalu - powiedział i wziął mnie na ręce.
Wbiegł z prędkością światła na izbę przyjęć. Zostaliśmy skierowani do lekarza ogólnego.
- Zobaczymy, gdzie panią boli - rzekł spokojnie. Dotknął mojego brzucha. Najgorzej bolało mnie podbrzusze.
- No to już chyba wiemy, co się dzieje. Tylko muszę wiedzieć... - nie dokończył. Wiedziałam co ma na myśli.
- Tak, dwa tygodnie temu, jeśli Pana to potrzebne - syknęłam z grymasem bólu.
- Teraz mogę panią skierować na ginekologię - powiedział spokojnym tonem.
Zbladłam, gdy dowiedziałam się, że akurat tam.
- Karol, to nie może być ciążą. Nie teraz - wpadłam w panikę.
- Cii, siostrzyczko, będzie dobrze - widać, że też był przejęty.
Dotarliśmy na oddział ginekologii. Otrzymałam tam odpowiednie leki, które trochę uśmierzyły mój ból. Po tym bardzo miła lekarka kazała położyć się na kozetce. Miała zamiar wykonać USG. Posmarowała mnie straszną zimną mazią i zaczęła badanie. Uśmiechnęła się.
- Widzi pani ten punkcik. To pani dziecko. Gratuluję, trzeci tydzień - powiedziała.
Zaczęłam płakać. Ze szczęścia i trochę też z rozpaczy. Przecież to nie był odpowiedni moment na dzidzię. Zawsze chciałam być matką, ale... nie jestem pewna, czy teraz ofiaruje mu wystarczająco szczęścia.
Karol, jakby widząc moje wątpliwości, szepnął:
- Nie bój się, poradzimy sobie. Masz mnie, naszych rodziców, przyjaciół... Teraz powinnaś się cieszyć.
Przerwała nam lekarka.
- Powinna pani zostać na kilkugodzinnej obserwacji - powiedziała - Musimy wykonać badania, czy z panią i dzieckiem wszystko jest w porządku.
- Nie jest to chyba odpowiedni moment, ale zależy mi na naszym zdrowiu, więc zostanę - odpowiedziałam.
- I to jest rozsądne myślenie młodego człowieka - uśmiechnęłam się.
Pożegnałam się z nią. Wyszłam na korytarz.
- Wiesz, najlepiej by było, gdyby rodzice o niczym nie wiedzieli. Przecież oni mnie ostrzegali, że studia w Łodzi to życiowe ryzyko. I jak to powiem Aleksowi? - zaczęłam.
- Z rodzicami ja pogadam, spokojnie. A jeśli o Aleksa chodzi, to na pewno się ucieszy - odrzekł.
- Dziękuję. Teraz przywieź mi moje rzeczy - poprosiłam.
Karol pojechał po moje rzeczy. Po jakichś 15 minutach wrócił.
Włączyłam swojego laptopa. Akurat Alek był dostępny na "skajpaju", jak to Karol mówi, pod natchnieniu pewnego serialu telewizyjnego.
- Hej, skarbie - uśmiechnął się Alek.
- Cześć - powiedziałam przyjaźnie - Mam Ci coś do zakomunikowania - nie chciałam owijać w bawełnę, jak to na przykład w jakichś ckliwych filmach bywa.
- Jestem ciekawy - powiedział.
- Będziemy mieć dziecko - rzekłam.
Najpierw zbladł, jednak po chwili było już lepiej. Na jego twarzy zaczęła się pokazywać euforia.
- Powtórz to - poprosił z ogromnych uśmiechem.
- Zostaniemy rodzicami, no - cholera, zaraził mnie tą radością. Karol, widząc rozpromienienie na mojej twarzy, tylko powiedział: "No w końcu widzę Twoją radość". Może dlatego, że Aleks się ucieszył.
- Aaaa, Konstantin, słyszałeś! Będę tatą - Aleks krzyczał wniebogłosy.
- Słyszałem, słyszałem. Gratuluję wam - powiedział wesoło Konstantin.
Karol tylko siedział i nasłuchiwał.
- Pozdrów ich tam ode mnie - powiedział. Zdziwiło mnie to. Do tej pory Aleksa traktował chłodno i dystansem. Może mu ta radość też się udzieliła.
- Karol was pozdrawia - rzekłam.
- My jego też - Aleks trzymał wino w ręku i pił.
- Ej, nie upij mi się - podniosłam głos i zaczęłam się śmiać.
- Okej, później wypiję. Przyjadę do szpitala. Kocham cię, słońce - wyznał.
- Ja ciebie też - powiedziałam to, powiedziałam!
Wyłączyłam laptop. Nagle Karol wyszedł. Ktoś do niego dzwonił. Po jakichś 5 minutach przyszedł z powrotem do sali.
- Oli, rodzice chcą z tobą rozmawiać - podał mi telefon. Za fajnej miny to nie miał.
- Cześć, skarbie - zaczęła mama - Kiedy nam zamierzałaś powiedzieć o ciąży? - zapytała.
- Jezu, mama, o co ci chodzi? Jestem w ciąży to jestem. Dam radę - zapewniłam ich.
- Pozwoliliśmy Ci studiować w Łodzi, jednak Ty nadważyłaś naszego zaufania. Będziesz mieć dziecko, a miałaś studiować. Wracasz do Warszawy, będziesz mieszkać z nami - powiedziała poważnym tonem mama.
- Ja do żadnej Warszawy nie wracam, nigdy. Poradzę sobie w Łodzi. Będę studiować do końca ciąży, po narodzinach dziecka chcę szybko wrócić na studia. A wy, zamiast mnie wspierać, to robicie mi wyrzuty - krzyknęłam i oddałam telefon Karolowi. Karol zaczął uspokajać rodziców i poprosił ich, by nie denerwowali mnie. Za chwilę podszedł do mnie.
- Nie przejmuj się. Oni się o Ciebie po prostu troszczą - szepnął.
- Właśnie widzę. Mając pretensje, właśnie widzę - mruknęłam.
- Nie denerwuj się, niewskazane ci tak się denerwować - powiedział.
Potem mnie mocno przytulił. Nagle, z przytupem, do sali wszedł Aleks i cała sala rozpromieniała radością.
_______________________________________________________________________________
No i się zaczęło. Następny rozdział będzie jeszcze bardziej emocjonujący.
Nauki coraz więcej, jakoś wyrabiam, ale ciężko jest. Pozdrawiam. ;p