Nadszedł jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Ślub z człowiekiem, którego kocham. Siedziałam na łóżku rozmyślając o przyszłości. Ósmy miesiąc ciąży dawał mi się we znaki. Kręgosłup bolał mnie niemiłosiernie. Moje błogie myśli przerwała z premedytacją Zuźka, przyszła, co mnie nie zaskoczyło, pani Zatorska.
- Nie żyjesz - zaśmiałam się.
- Jestem ninja, więc przeżyję. Chodź tu, muszę ogarnąć welon - uśmiechnęła się promiennie.
- Piękna sukienka. Ja po ciąży pewnie takiej nie założę - powiedziałam ze smutkiem.
- A idź ty, założysz - ofuknęła mnie z humorem Zuzia.
- Pamiętasz tę moją nieszczęsną listę? - zapytałam z pobłażliwością dla mojej głupoty w głosie.
- Pamiętam. Mamusiu, co tam się znalazło... A, już pamiętam. Być żoną Świderskiego, to było boskie - zaczęła się śmiać.
- Cicho! Nie chcę tego wspominać - wybuchłam śmiechem - A pamiętasz szesnaste życzenie? - zapytałam.
- Pamiętam. Spokój wśród męża i dzieci, tak? - pytanie retoryczne Zuźki.
- Dokładnie. I mam wrażenie, że to życzenie się spełnia - moją twarz opłynęła radość.
- Spełnia się. A ja do tej pory nie wiem, jakim cudem jestem z tym idiotą Zatorskim - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Trafił swój na swego - odrzekłam. Tak, to szaleni ludzie.
- Ogarnięte? To idziemy - powiedziała bojowo.
Wsiadłyśmy do samochodu. Razem z nami jechała moja mama, która po zawale czuła się coraz lepiej. Byłam strasznie stremowana. Po kilkunastu minutach przyjechałyśmy do kościoła. Czekał już Aleks, Konstantin i tata, który miał mnie wprowadzić do kościoła.
Po chwili stałam z nim pod drzwiami.
- Boisz się? - zapytał tata.
- Trochę - odpowiedziałam.
- Nie bój się. To chwilowe wątpliwości. Aleks to ktoś dla Ciebie, widać to. A ja przepraszam za wszystko - powiedział mój rodziciel.
- Tato, wchodzimy - uśmiechnęłam się.
Mój ojciec prowadził mnie z dumą do ołtarza. Chyba się nie spodziewał, że wezmę ślub wcześniej od Karola. Aleks stał przy księdzu uśmiechnięty od ucha do ucha. Niedaleko mogłam spostrzec naszych świadków - Zuzię i Konstantina. Po drugiej stronie siedzieli Karol, Klaudia, Paweł, Jelena - dziewczyna Konstantina, rodzice Aleksa i moja mama.
Przez całą mszę siedziałam nieco spięta. Aleks, widząc mój niepokój, złapał mnie delikatnie za rękę. Uspokoiło mnie to i rozluźniona mówiłam przysięgę małżeńską.
- Ja, Oliwia, biorę Ciebie, Aleksandarze, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż , Panie Boże Wszechmogący , w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
To samo powiedział Aleks, łamaną polszczyzną. Regułek uczył się długo, bo chciał przysięgę wymówić już po polsku.
Konstantin, popchnięty przez Zuzię, przypomniał sobie o obrączkach i podał je Aleksowi. Założyliśmy sobie obrączki na palec serdeczny i pocałowaliśmy się.
Marsz weselny rozbrzmiał na cały kościół, a my, w radosnych nastrojach wyszliśmy, trzymając się za ręce - już jako mąż i żona. Maluch strasznie kopał, a goście rzucali ryżem na szczęście.
- Na wesele? - zapytał z uśmiechem Aleks.
- Na wesele - odwzajemniłam uśmiech.
Na weselu wodzirejami, co było do przewidzenia, byli wspólnie Konstantin z Karolem. Dostarczali każdemu wiele śmiechu. Każdy nasz gość mówił, że nasze wesele będzie wspominał z ogromnych uśmiechem na ustach.
_________________________________________________________________________________
Należą się Wam przeprosiny za to, że długo nic nie pisałam. Szkoła jest straszna, mówię Wam. Epilog będzie jeszcze w tym tygodniu! ;)
O matko kocham Cię wiesz? Czekam z niecierpliwościa na epilog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://zabierz-mnie-daleko.blogspot.com/?m=1