Dwa lata później...
Siedziałam w ogrodzie, popijając latte z bitą śmietaną. Lipiec w roku Mistrzostw był naprawdę piękny. Karol zostawił mi pod opieką dziewczynki. Sam walczył na Mistrzostwach Świata, a Polska była coraz bliżej medalu. Klaudia pojechała do mojego brata, by go wspierać - rozumiem ją. Rozumiem też to, że podróż dla takich małych dzieci byłaby bardzo uciążliwa.
Dziewczynki i mój mały Konstantin (zabić Cupkovicia to za mało, uparł się, że mały będzie nosił jego imię) biegali po podwórku, a ja się uśmiechałam po nosem.
Inne myśli jednak zaprzątały moją głowę. Czekałam na telefon od prawnika. Postanowiłam się rozwieść z Aleksem. Powód? Różnice nie do pogodzenia. Aleks miał trochę inne priorytety. Chciał mieć dużo dzieci, teraz, ale ja chciałam z tym poczekać. Nasze sprzeczki kończyły się tym, że nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka dni, a on coraz częściej wychodził z domu na długie godziny, zostawiając mnie samą z dzieckiem. Weszłam na moment do domu po laptopa i kolejną porcję kawy. Od razu odwiedziłam portal sportowy... Serbia odpadła. Przyznam się bez bicia - nie oglądałam ostatniego meczu tej reprezentacji. No to czyli Aleks wraca. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam go... dzisiaj.
- Aleks, co ty tu robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Trener mnie wypuścił wcześniej - odrzekł tym głosem, który tak pokochałam.
- To dlatego Serbia dziś przegrała - mruknęłam. Dzieciaki już zdążyły wtulić się w Aleksa.
- Ale ja nie o tym. Oliwka, proszę. Nie ma szans naprawy? Wycofaj ten pozew, kocham Cię - mówił na jednym oddechu.
- Ty nic nie rozumiesz - w moich oczach rozbłysły łzy - Ty chcesz mieć dzieci, ale nie rozumiesz mnie. Pragnę się rozwijać, pragnę spełniać swoje marzenia. Dlatego chciałam poczekać z dziećmi. Ty odnosisz sukcesy, zostałeś wicemistrzem Europy. Spełniasz marzenia, Też chcę się realizować. Poza tym często gdzieś wychodzisz i...
- Nie wiedziałem, że rozpatrujesz to w takich kategoriach. Ja... ja poczekam - ledwie mu to przeszło przez gardło - Proszę Cię, wycofaj pozew. Kocham Cię - przytulił mnie.
Rozkleiłam się na dobre.
- Wycofam - szepnęłam.
Naszą chwilę czułości przerwał telefon od mojego brata.
- Trzecie dziecko w drodze - krzyknął radośnie.
- Matko Boska - usiadłam - Ja się bardzo cieszę, ale ty kiedyś Klaudii całą meczową dwunastkę zmajstrujesz - zaśmiałam się.
- Zostało jeszcze dziewięcioro dzieci - wyszczerzył się Karol.
- O jeju... Takie domowe przedszkole - westchnęłam - Gratuluję - do gratulacji dołączył się Aleks.
- O, nie rozwodzicie się. Huraaaaa! - krzyknął, jakby co najmniej finał Mistrzostw Świata wygrał.
- No nie. Ale nie krzycz, bo ogłuchnę.
- Dobra, ja kończę, bo mam trening. Pogadamy wieczorem, papa. Pozdrów moje córcie i siostrzeńca mego - kiepski diler? Wypił za dużo? Ja totalnie mojego brata nie poznaję.
- Okej, pozdrowię - westchnęłam.
- To dużo dzieciów będzie - odrzekł Aleks. Jego polski nie był idealny.
- Dzieci, matole - cmoknęłam go w usta, a dzieci radośnie skakali wokół nas.
Co było dalej? W roku olimpijskim urodziłam córeczkę, Karol miał czwórkę pociech (te trzecie dziecko okazało się być bliźniakami), Polska zdobyła złoto, a Serbia srebro. Paweł i Zuźka w końcu wzięli ślub i doczekali się syna, równie szalonego jak rodzice. Wszystko układało się tak jak powinno.
Życzenia się spełniają. Marzenia się spełniają. Warto marzyć, choć nigdy nie wiesz, co przyniesie Ci los.
_________________________________________________________________________________
To już koniec. Na początku miałam zrobić pechowe zakończenie, ale po prostu nie miałam serca tego zrobić, chociaż... było blisko.
Dziękuję za te ponad 4700 wyświetleń, 7 obserwatorów, bycie w zakładkach, 22 komentarze. Nie udałoby się to bez Was. To wy dawaliście mi motywację do pisania.
Tymczasem zobaczymy się na innych blogach! Do napisania. ;)
środa, 27 lutego 2013
czwartek, 7 lutego 2013
Rozdział 16
Nadszedł jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Ślub z człowiekiem, którego kocham. Siedziałam na łóżku rozmyślając o przyszłości. Ósmy miesiąc ciąży dawał mi się we znaki. Kręgosłup bolał mnie niemiłosiernie. Moje błogie myśli przerwała z premedytacją Zuźka, przyszła, co mnie nie zaskoczyło, pani Zatorska.
- Nie żyjesz - zaśmiałam się.
- Jestem ninja, więc przeżyję. Chodź tu, muszę ogarnąć welon - uśmiechnęła się promiennie.
- Piękna sukienka. Ja po ciąży pewnie takiej nie założę - powiedziałam ze smutkiem.
- A idź ty, założysz - ofuknęła mnie z humorem Zuzia.
- Pamiętasz tę moją nieszczęsną listę? - zapytałam z pobłażliwością dla mojej głupoty w głosie.
- Pamiętam. Mamusiu, co tam się znalazło... A, już pamiętam. Być żoną Świderskiego, to było boskie - zaczęła się śmiać.
- Cicho! Nie chcę tego wspominać - wybuchłam śmiechem - A pamiętasz szesnaste życzenie? - zapytałam.
- Pamiętam. Spokój wśród męża i dzieci, tak? - pytanie retoryczne Zuźki.
- Dokładnie. I mam wrażenie, że to życzenie się spełnia - moją twarz opłynęła radość.
- Spełnia się. A ja do tej pory nie wiem, jakim cudem jestem z tym idiotą Zatorskim - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Trafił swój na swego - odrzekłam. Tak, to szaleni ludzie.
- Ogarnięte? To idziemy - powiedziała bojowo.
Wsiadłyśmy do samochodu. Razem z nami jechała moja mama, która po zawale czuła się coraz lepiej. Byłam strasznie stremowana. Po kilkunastu minutach przyjechałyśmy do kościoła. Czekał już Aleks, Konstantin i tata, który miał mnie wprowadzić do kościoła.
Po chwili stałam z nim pod drzwiami.
- Boisz się? - zapytał tata.
- Trochę - odpowiedziałam.
- Nie bój się. To chwilowe wątpliwości. Aleks to ktoś dla Ciebie, widać to. A ja przepraszam za wszystko - powiedział mój rodziciel.
- Tato, wchodzimy - uśmiechnęłam się.
Mój ojciec prowadził mnie z dumą do ołtarza. Chyba się nie spodziewał, że wezmę ślub wcześniej od Karola. Aleks stał przy księdzu uśmiechnięty od ucha do ucha. Niedaleko mogłam spostrzec naszych świadków - Zuzię i Konstantina. Po drugiej stronie siedzieli Karol, Klaudia, Paweł, Jelena - dziewczyna Konstantina, rodzice Aleksa i moja mama.
Przez całą mszę siedziałam nieco spięta. Aleks, widząc mój niepokój, złapał mnie delikatnie za rękę. Uspokoiło mnie to i rozluźniona mówiłam przysięgę małżeńską.
- Ja, Oliwia, biorę Ciebie, Aleksandarze, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż , Panie Boże Wszechmogący , w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
To samo powiedział Aleks, łamaną polszczyzną. Regułek uczył się długo, bo chciał przysięgę wymówić już po polsku.
Konstantin, popchnięty przez Zuzię, przypomniał sobie o obrączkach i podał je Aleksowi. Założyliśmy sobie obrączki na palec serdeczny i pocałowaliśmy się.
Marsz weselny rozbrzmiał na cały kościół, a my, w radosnych nastrojach wyszliśmy, trzymając się za ręce - już jako mąż i żona. Maluch strasznie kopał, a goście rzucali ryżem na szczęście.
- Na wesele? - zapytał z uśmiechem Aleks.
- Na wesele - odwzajemniłam uśmiech.
Na weselu wodzirejami, co było do przewidzenia, byli wspólnie Konstantin z Karolem. Dostarczali każdemu wiele śmiechu. Każdy nasz gość mówił, że nasze wesele będzie wspominał z ogromnych uśmiechem na ustach.
_________________________________________________________________________________
Należą się Wam przeprosiny za to, że długo nic nie pisałam. Szkoła jest straszna, mówię Wam. Epilog będzie jeszcze w tym tygodniu! ;)
- Nie żyjesz - zaśmiałam się.
- Jestem ninja, więc przeżyję. Chodź tu, muszę ogarnąć welon - uśmiechnęła się promiennie.
- Piękna sukienka. Ja po ciąży pewnie takiej nie założę - powiedziałam ze smutkiem.
- A idź ty, założysz - ofuknęła mnie z humorem Zuzia.
- Pamiętasz tę moją nieszczęsną listę? - zapytałam z pobłażliwością dla mojej głupoty w głosie.
- Pamiętam. Mamusiu, co tam się znalazło... A, już pamiętam. Być żoną Świderskiego, to było boskie - zaczęła się śmiać.
- Cicho! Nie chcę tego wspominać - wybuchłam śmiechem - A pamiętasz szesnaste życzenie? - zapytałam.
- Pamiętam. Spokój wśród męża i dzieci, tak? - pytanie retoryczne Zuźki.
- Dokładnie. I mam wrażenie, że to życzenie się spełnia - moją twarz opłynęła radość.
- Spełnia się. A ja do tej pory nie wiem, jakim cudem jestem z tym idiotą Zatorskim - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Trafił swój na swego - odrzekłam. Tak, to szaleni ludzie.
- Ogarnięte? To idziemy - powiedziała bojowo.
Wsiadłyśmy do samochodu. Razem z nami jechała moja mama, która po zawale czuła się coraz lepiej. Byłam strasznie stremowana. Po kilkunastu minutach przyjechałyśmy do kościoła. Czekał już Aleks, Konstantin i tata, który miał mnie wprowadzić do kościoła.
Po chwili stałam z nim pod drzwiami.
- Boisz się? - zapytał tata.
- Trochę - odpowiedziałam.
- Nie bój się. To chwilowe wątpliwości. Aleks to ktoś dla Ciebie, widać to. A ja przepraszam za wszystko - powiedział mój rodziciel.
- Tato, wchodzimy - uśmiechnęłam się.
Mój ojciec prowadził mnie z dumą do ołtarza. Chyba się nie spodziewał, że wezmę ślub wcześniej od Karola. Aleks stał przy księdzu uśmiechnięty od ucha do ucha. Niedaleko mogłam spostrzec naszych świadków - Zuzię i Konstantina. Po drugiej stronie siedzieli Karol, Klaudia, Paweł, Jelena - dziewczyna Konstantina, rodzice Aleksa i moja mama.
Przez całą mszę siedziałam nieco spięta. Aleks, widząc mój niepokój, złapał mnie delikatnie za rękę. Uspokoiło mnie to i rozluźniona mówiłam przysięgę małżeńską.
- Ja, Oliwia, biorę Ciebie, Aleksandarze, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż , Panie Boże Wszechmogący , w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
To samo powiedział Aleks, łamaną polszczyzną. Regułek uczył się długo, bo chciał przysięgę wymówić już po polsku.
Konstantin, popchnięty przez Zuzię, przypomniał sobie o obrączkach i podał je Aleksowi. Założyliśmy sobie obrączki na palec serdeczny i pocałowaliśmy się.
Marsz weselny rozbrzmiał na cały kościół, a my, w radosnych nastrojach wyszliśmy, trzymając się za ręce - już jako mąż i żona. Maluch strasznie kopał, a goście rzucali ryżem na szczęście.
- Na wesele? - zapytał z uśmiechem Aleks.
- Na wesele - odwzajemniłam uśmiech.
Na weselu wodzirejami, co było do przewidzenia, byli wspólnie Konstantin z Karolem. Dostarczali każdemu wiele śmiechu. Każdy nasz gość mówił, że nasze wesele będzie wspominał z ogromnych uśmiechem na ustach.
_________________________________________________________________________________
Należą się Wam przeprosiny za to, że długo nic nie pisałam. Szkoła jest straszna, mówię Wam. Epilog będzie jeszcze w tym tygodniu! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)